Druga część trylogii autorstwa A.R. Reystone rozpoczyna się w
tym samym momencie, w którym zakończył się tom pierwszy. To właśnie było główną
przyczyną, dla której sięgnęłam po ciąg dalszy przygód Ariel – pierwsza część zakończyła
się w dziwnym momencie, wątek został jakby urwany, więc żeby dowiedzieć się, co
było dalej, trzeba było sięgnąć po „Zdradę”. Niestety, w ostatecznym
rozrachunku nie okazało się to dobrym pomysłem…
Choć lektura pierwszej części „Dziewiątego maga” przyniosła
ze sobą więcej nerwów niż rozrywki i rozluźnienia, byłam dobrej myśli. Dałam
autorce szansę, bo nierzadko kolejne książki początkujących pisarzy stają się
coraz lepsze. Lecz tym razem było odwrotnie – zrobiło się jeszcze gorzej. Może
nie pod względem stylistycznym, ale fabularnym. Autorka za wszelką cenę uparła się
zrobić ze „Zdrady”, która w założeniu miała być rozwinięciem wydarzeń z jej
poprzedniczki, coś na kształt utrzymanej w fantastycznych klimatach polskiej
wersji „Mody na sukces”. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Fabuła kroczy
sobie do przodu jakimiś dziwnymi ścieżkami, które nierzadko przecinają się,
kluczą, a odkrywane przez pisarkę kolejne zdarzenia z przeszłości i wymyślanie
co rusz to nowych faktów dotyczących stworzonej przez nią magicznej krainy nie
zapierały tchu w piersiach swoją niesamowitością, lecz wprowadzały niepotrzebny
bałagan w umyśle czytelnika i o ile początek książki dało się jakoś czytać,
mniej więcej w jej połowie miałam niewyobrażalną ochotę rzucić ją w kąt. Ale za
zakończenie byłam gotowa odnaleźć autorkę i zdzielić ją egzemplarzem „Zdrady”
przez łeb, (najlepiej takim w twardookładkowej wersji, jeśli takowy bym gdzieś
dopadła) mówiąc dosadnie. Nie wiem, czy nie wolałabym urządzić sobie maratonu „Mody
na sukces”…
Również z bohaterami dzieją się dziwne rzeczy. Ariel, jak
była postacią irytującą, tak irytująca została. „Jak na wielkiego maga
przystało” ani trochę nie jest zdziwiona swoją mocą, choć niedawno nie dawała
wiary opowieściom o magicznej krainie i smokach, posługuje się magią tak, jakby
robiła to od dziecka i nie było to dla niej nic nowego, po czasie jednak
okazuje się, że jest ktoś potężniejszy od niej (wspomniane zakończenie…). Jej
uczucie do przystojnego Marcusa coraz bardziej przypomina to, jakim darzy przeciętna
nastolatka przystojnego aktora czy piosenkarza, co momentami aż razi w oczy
swoją nienaturalnością. Jakby tego było mało, niektórzy bohaterowie (jeden
konkretnie, nietrudno się domyślić, który) za cholerę nie chcą dać się zabić,
wyłażą spod ton kamienia, jako jedyni przeżywają ataki smoków i powstają z
martwych. To jest dopiero ciekawe… Wygląda to tak, jakby autorka była już zdecydowana
uśmiercić owego, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. O ból głowy
przyprawiają również wyłażące na wierzch różne dziwne koligacje rodzinne i
powiązania między bohaterami, które autorka bierze nie wiadomo skąd, zapewne
próbując w ten sposób uczynić powieść ciekawszą i bardziej zajmującą. Nie
działa, psze pani, nie działa!
Zdaję sobie sprawę, że tym razem więcej tu narzekania niż
typowej opinii o książce, ale inaczej po prostu nie potrafię. O ile w poprzedniej
części umiałam znaleźć coś ciekawego, to w „Zdradzie” nie umiem doszukać się
niestety niczego, co uratowałoby tę powieść, czytanie jej po pewnym czasie
stało się po prostu męczące, a do doczytania jej do końca zmuszała jedynie nikła
iskierka nadziei na jakąkolwiek poprawę i fakt, że nie lubię odkładać
nieskończonych książek. Bohaterowie, do których bardzo trudno się w jakikolwiek
sposób przywiązać, wątek romantyczny na poziomie podłogi, dziwne, plączące się fakty
i autorka czy to niepotrafiąca, czy nie chcąca wyjaśnić przyczyn wielu wydarzeń
w powieści raczej nie czynią ze „Zdrady” książki, którą warto byłoby polecić
komuś poza osobami, które czytają nałogowo od miesiąca czy dwóch i nie znają
jeszcze zbyt wielu tytułów. Choć jej poprzedniczka może jakąś tam rozrywkę zapewnić.
Po ostatnią część trylogii absolutnie nie sięgnę.
[Nasza Księgarnia 2012, 544 str.]
6 komentarze:
Zastanawiałem się nad tymi książkami, ale po tych zarzutach widzę, że nie mam czego w nich szukać.
Pierwsza część mi się podobała, ale tej zaczynam się bać.
Czytałam pierwszą część i nie spodobała mi się, ale teraz myślę, że sięgnęłabym po drugi tom, żeby przekonać się, w jakim kierunku potoczyły się losy bohaterów. ;)
Pierwszej części nie wspominam za dobrze, więc tą na pewno odpuszczę.
Świetna recenzja i choć w większości zgadzam się z Tobą, mnie się książka podobała
Ale mnie zachęciłaś... :(
A miałam nadzieję, że może książka nieco później napisana, autorka dojrzalsza, będzie lepiej.
No cóż i tak spróbuję przez to przebrnąć ;)
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]