7 sierpnia 2011

Tułacze #4: Awanturnik - Marina i Siergiej Diaczenko


Każdy z nas kiedyś umrze. Wszyscy wiemy o tym doskonale, lecz myśl ta raczej nie zaprząta naszej głowy, zazwyczaj daje o sobie znać małymi przebłyskami, w mniej lub bardziej nieciekawych momentach naszego życia. Ale jak czuje się człowiek, któremu dane było poznać dokładną datę swojej śmierci? Co można zrobić z tą informacją? Oczywiście, można poddać się i ze stoickim spokojem czekać na odwiedziny faceta z kosą, ale można też walczyć o to, by ten wyrok jak najbardziej odsunąć w czasie. Co też tytułowy awanturnik postanowił uczynić…

„Awanturnik” jest zakończeniem tetralogii „Tułacze” autorstwa małżeństwa Diaczenków, którzy w swoich książkach bardzo często poruszają temat ludzkich problemów, niedoskonałości, ich występków i kary za popełnione przestępstwa. Skupiając się głównie na psychice bohaterów, doskonale oddają oni ich przeżycia, rozterki i wewnętrzną przemianę. Tym razem nie jest inaczej.


Retanaar Rekortas jest pyszny, dumny i może się pochwalić pochodzeniem od maga z magów Damira. Ma na to nawet stosowne papiery. Jednak pewnego dnia trafia do więzienia, a po pewnym czasie wysłuchuje wyroku: został mu równy rok życia, po tym czasie zginie. Młody arystokrata wyrusza więc na poszukiwanie maga, który mógłby zdjąć z niego śmiertelny werdykt sędziego. W końcu Retano trafia do pewnego czarodzieja, który przekonuje go, ze jest w stanie zdjąć z mężczyzny klątwę. Jednak w zamian żąda przysługi, a konkretnie przyniesienia pewnej księgi, w posiadaniu której jest  znana z poprzednich tomów rodzina Sollów. Aby zdobyć dzieło maga Łujana, Retanaar musi poślubić młodą Alanę, do czego po niedługim czasie rzeczywiście dochodzi. Jednak do głosu dochodzi sumienie arystokraty, a na horyzoncie pojawiają się kłopoty. Czy Retano rzeczywiście uda się pozbyć ciążącego na nim wyroku? Przekonajcie się sami.

„Awanturnik” to wspaniałe zakończenie równie wspaniałego cyklu. Tym razem autorzy skupili się bardziej na akcji, fabuła jest wartka, wciąga..jąca, ale, jak to u Diaczenków bywa, nie mogło oczywiście zabraknąć też dokładnego opisu przeżyć bohatera, w czym Marina i Siergiej osiągnęli już chyba mistrzostwo. Razem z Retano przeżywamy chwile grozy i uniesienia, towarzyszymy mu w czasie jego wzlotów i upadków, obserwujemy jego rozterki i to jak zmienia się jego sposób patrzenia na pewne sprawy i osoby. W książce doświadczyć możemy też nieco więcej magii niż w poprzedniej części, co dodaje powieści nieco uroku, ale jednocześnie tworzy momentami coś na kształt mrocznej atmosfery. W „Awanturniku” spotykamy zarówno starych znajomych, a wśród nich Egerta, Torię czy choćby Alanę, jak i nowe postaci, z których najważniejszą jest właśnie młody Retano. I choć jego zachowanie może czasami irytować i doprowadzać do szału, po pewnym czasie da się go naprawdę polubić.

Cała tetralogia „Tułacze” jest z pewnością dziełem niezwykłym. Autorzy w wymyślone przez siebie niby zwyczajne, fantastyczne historie umiejętnie wplatają wątek dotyczący kary za popełnione czyny. W „Odźwiernym” bohater będący pysznym magiem, za swoją zbytnią pewność siebie zostaje ukarany utratą magicznych zdolności i skazany na tułaczkę. „Szrama” przedstawia historię Egerta, którego za zabicie w nieuczciwym pojedynku młodego studenta, Tułacz przemienia w tchórza, a w „Następcy” pułkownik Soll wraz z rodziną musi zmierzyć się z myślą, że Luar jest synem wielkiego jego wroga – Fagirry.

Ja osobiście pozostaję pod wielkim wrażeniem talentu małżeństwa Diaczenków i nie wątpię, że pozostanę jeszcze na bardzo długo. Ten ukraiński duet bardzo pozytywnie zaskoczył mnie tym, w jaki sposób udało im się, bez żadnych umoralniających frazesów, przekazać w zwykłej, fantastycznej książce tyle wartości, jednocześnie zapewniając czytelnikowi wiele przyjemnych momentów podczas czytania i skłaniając go do chwili refleksji po zakończeniu lektury. Naprawdę z całego serca polecam całą tę serię dosłownie wszystkim, ale szczególnie miłośnikom fantastyki i tym, którzy lubią ciekawe książki skłaniające do refleksji. Ja sama mam nadzieję, że będę miała jeszcze kiedyś okazję sięgnąć nie tylko po „Tułaczy”, ale i po inne książki Diaczenków, których styl pisania po prostu mnie urzekł.

[Solaris, 400 str.]

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]