17 września 2012

Assassin's Creed #1: Renesans - Oliver Bowden

Nic nie jest prawdziwe. Wszystko jest dozwolone.
Już tak jest, że jedni lubią czytać książki, a inni grać w gry komputerowe. Są też tacy, którzy lubią jedno i drugie. I to chyba głównie dla takich osób od jakiegoś czasu na rynku pojawiają się powieści oparte na grach, zarówno takie będące swego rodzaju poradnikami, jak i te opierające się bezpośrednio na historii ukazanej w produkcji komputerowej. „Assassin’s Creed: Renesans” jest właśnie jedną z takich książek. Powieść Olivera Bowdena oparta na komputerowej przygodzie znanego i lubianego młodego zabójcy ma być dodatkową rozrywką dla tych, którym oglądanie Ezia Auditore na ekranie nie wystarcza, ale też dla ludzi, którzy wolą czytać takie historie niż przeżywać je przed monitorem komputera. I, jak z każdymi, z takimi powieściami różnie bywa…

Ezio Auditore jest synem florenckiego bankiera, znanego i szanowanego w całym mieście. Pewnego dnia Giovanni, wraz z Francesco i Petrucciem – dwoma braćmi Ezia, zostaje powieszony za czyny, których w rzeczywistości się nie dopuścili, a ich sojusznik, który miał uchronić ich od śmierci, okazuje się być zdrajcą i w niedługim czasie staje się największym wrogiem Ezia, który pragnie zemścić się na nim za to, co uczynił jego rodzinie. Wraz z matką i siostrą udaje się do Monteriggioni – willi swojego wuja, gdzie pod czujnym okiem Maria poznaje swoje przeznaczenie, uczy się, co oznacza bycie asasynem i sposobi się do walki z Templariuszami. W przeciągu dwudziestu lat pozbywa się najzacieklejszych wrogów, ratując w ten sposób ludzi przed losem, jaki mogliby zgotować im nowi władcy.

Szczerze powiedziawszy, po tej książce nie spodziewałam się zbyt wiele, ale jednak liczyłam na coś więcej niż dostałam. Nie jest tajemnicą, że powieści pisane na podstawie gier komputerowych niewiele się od nich różnią i mają jedynie stanowić dodatkową rozrywkę dla wielbicieli produkcji komputerowej. Jednak wydaje mi się, że autor mógł się nieco bardziej postarać. Fanką „Assassin’s Creed” jestem przeogromną, każdą misję każdej części przeszłam już na każdy możliwy sposób, a „AC II” jest moją ulubioną częścią i to, co zaoferował mi autor niezmiernie mnie rozczarowało. Zero inwencji twórczej, dialogi, za przeproszeniem, żywcem zerżnięte z polskiego tłumaczenia gry, skąpe opisy, które, gdybym nie znała gry, w żaden sposób nie pomogłyby mi zapoznać się ze środowiskiem bohatera, jedynie kilka czy kilkanaście zdań dołożonych „od siebie”, dotyczących tych momentów, których w „AC II” nie mamy okazji przeżyć. Tylko się nadenerwowałam.

Nie tylko pod względem fabuły, ale też językowo autor może i nie tyle co leży i kwiczy, co po prostu nie błyszczy. Wiadomo, nikt mu nie każe poematów o florenckiej zabudowie pisać, ale posługiwanie się banalnymi, suchymi zdaniami pseudo-przewodnika („Proszę państwa, po prawej dom, po lewej dom…”) jeszcze żadnemu autorowi nie przysporzyło grona wiernych fanów. Niewiele więcej dowiadujemy się o bohaterach występujących w powieści, ich sylwetki nie zostały nakreślone z jakąś większą starannością i naprawdę trudno jest się przywiązać do samego głównego bohatera, nie mówiąc już o postaciach drugoplanowych i epizodycznych, czego raczej oczekiwałam po tej książce. Liczyłam na to, że dowiem się o nich czegoś więcej, może autor w jakiś sposób nawiąże do nieukazanej w grze przeszłości, pozwoli nieco lepiej poznać charakter tych, których miałam okazję oglądać na ekranie komputera.

Strasznie się napalałam na tę książkę, cieszyłam się na moment, kiedy wreszcie mogłabym ją przeczytać, a tu co? Nie chciałabym zostać źle zrozumiana: ta powieść do największych gniotów nie należy, ci, którzy „Assassin’s Creed” nie mieli okazji przechodzić mogą nawet liczyć na jako taką rozrywkę na dość przeciętnym poziomie, jednak i oni po „Renesans” powinni sięgnąć tylko wtedy, jeśli są przeokropnie ciekawi tej historii, bo fabuła jest dosyć interesująca, lub dosięga ich dość często występujący u Moli problem pod tytułem „Nie mam co czytać”. Powieść czyta się bardzo szybko i nawet nie zauważymy, kiedy te zamieszczone na prawie pięciuset stronach dwadzieścia lat życia bohatera przemknie nam przed oczami. Tym razem ani nie odradzam jej czytania, ale też szczególnie nie zachęcam. Jeśli ktoś jest ciekawy historii młodego asasyna i nie stroni od gier komputerowych, powinien spróbować tę opowieść poznać właśnie w takiej formie. Ja się chyba jeszcze poważnie zastanowię nad sięgnięciem po kolejne części, bo jak mam dostać znów coś takiego, to chyba podziękuję. Jednak spróbować nie zaszkodzi…

[Insignis 2012, 488 str.]

*****
Zrobił mi się tu na blogu mały zastój, jak zresztą widać. Opinie pojawiają się rzadko, w dodatku pisane na szybko, ale i na czytanie nie mam teraz niestety wiele czasu. Wszystko skutkiem rozpoczęcia nauki w drugiej klasie liceum, a co za tym idzie kartkówek, sprawdzianów, zadań domowych, po prostu masy nauki. Wydawałoby się, że to niby nic takiego, ale mam szczęście chodzić do takiej szkoły, w której się wymaga więcej niż gdzie indziej, a rozszerzenie biologiczno-chemiczne sprawy nie ułatwia.
Dlatego przepraszam tych, którzy tu jeszcze zaglądają i obiecuję spróbować się poprawić. Zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie działo się tu zbyt wiele, ale ta świadomość, że jest jeszcze gorzej, trochę mnie przytłacza. Mam już zaczętych kilka recenzji, trochę nowszych, trochę starszych, więc postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości. Tak na pocieszenie dodam tylko, że, jeśli dobrze pójdzie, za jakiś czas zorganizowane zostanie konkursidło z "Marzycielami i Pokutnikami". Trzymcie kciuki! :)
Pozdrawiam cieplutko!

5 komentarze:

Unknown pisze...

Ta książka nie podobała mi się ani trochę i żałuje, że po nią sięgnęłam.
Oczywiście po kolejne tomy nie sięgnę.
Pozdrawiam!

Tirindeth pisze...

Przeczytałam już kilka średnio pozytywnych recenzji i chyba rzeczywiście na razie sobie odpuszczę - chyba niczego nie tracę, jeśli książki nie dorwę ;)

BooksHunter pisze...

A ja chętnie po nią sięgnę jak znajdę czas ;)

Polaris pisze...

Jeszcze nie czytałem żadnej książki opartej na grze, ale zawsze mnie intrygował ten pomysł. Zastanawiałem się nawet raz czy nie przeczytać Diablo, ale zobaczymy ;D

Matt pisze...

Świetna książka! Uwielbiam gry z serii Assassin's Creed, a niedawno skończyłem czytać "Renesans" przed uprzednim przeczytaniem "Tajemnej krucjaty". Teraz szukam czasu między innymi książkami na przeczytanie "Bractwa" :)

Pozdrawiam!

Prześlij komentarz

Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]