Nic nie jest prawdziwe. Wszystko jest dozwolone.
Już tak jest, że jedni lubią czytać książki, a inni grać w
gry komputerowe. Są też tacy, którzy lubią jedno i drugie. I to chyba głównie
dla takich osób od jakiegoś czasu na rynku pojawiają się powieści oparte na
grach, zarówno takie będące swego rodzaju poradnikami, jak i te opierające się
bezpośrednio na historii ukazanej w produkcji komputerowej. „Assassin’s Creed:
Renesans” jest właśnie jedną z takich książek. Powieść Olivera Bowdena oparta
na komputerowej przygodzie znanego i lubianego młodego zabójcy ma być dodatkową
rozrywką dla tych, którym oglądanie Ezia Auditore na ekranie nie wystarcza, ale
też dla ludzi, którzy wolą czytać takie historie niż przeżywać je przed
monitorem komputera. I, jak z każdymi, z takimi powieściami różnie bywa…
Ezio Auditore jest synem florenckiego bankiera, znanego i
szanowanego w całym mieście. Pewnego dnia Giovanni, wraz z Francesco i
Petrucciem – dwoma braćmi Ezia, zostaje powieszony za czyny, których w
rzeczywistości się nie dopuścili, a ich sojusznik, który miał uchronić ich od
śmierci, okazuje się być zdrajcą i w niedługim czasie staje się największym
wrogiem Ezia, który pragnie zemścić się na nim za to, co uczynił jego rodzinie.
Wraz z matką i siostrą udaje się do Monteriggioni – willi swojego wuja, gdzie
pod czujnym okiem Maria poznaje swoje przeznaczenie, uczy się, co oznacza bycie
asasynem i sposobi się do walki z Templariuszami. W przeciągu dwudziestu lat pozbywa
się najzacieklejszych wrogów, ratując w ten sposób ludzi przed losem, jaki
mogliby zgotować im nowi władcy.
Szczerze powiedziawszy, po tej książce nie spodziewałam się
zbyt wiele, ale jednak liczyłam na coś więcej niż dostałam. Nie jest tajemnicą,
że powieści pisane na podstawie gier komputerowych niewiele się od nich różnią
i mają jedynie stanowić dodatkową rozrywkę dla wielbicieli produkcji
komputerowej. Jednak wydaje mi się, że autor mógł się nieco bardziej postarać.
Fanką „Assassin’s Creed” jestem przeogromną, każdą misję każdej części
przeszłam już na każdy możliwy sposób, a „AC II” jest moją ulubioną częścią i
to, co zaoferował mi autor niezmiernie mnie rozczarowało. Zero inwencji
twórczej, dialogi, za przeproszeniem, żywcem zerżnięte z polskiego tłumaczenia
gry, skąpe opisy, które, gdybym nie znała gry, w żaden sposób nie pomogłyby mi
zapoznać się ze środowiskiem bohatera, jedynie kilka czy kilkanaście zdań
dołożonych „od siebie”, dotyczących tych momentów, których w „AC II” nie mamy
okazji przeżyć. Tylko się nadenerwowałam.
Nie tylko pod względem fabuły, ale też językowo autor może i
nie tyle co leży i kwiczy, co po prostu nie błyszczy. Wiadomo, nikt mu nie każe
poematów o florenckiej zabudowie pisać, ale posługiwanie się banalnymi, suchymi
zdaniami pseudo-przewodnika („Proszę państwa, po prawej dom, po lewej dom…”) jeszcze
żadnemu autorowi nie przysporzyło grona wiernych fanów. Niewiele więcej
dowiadujemy się o bohaterach występujących w powieści, ich sylwetki nie zostały
nakreślone z jakąś większą starannością i naprawdę trudno jest się przywiązać
do samego głównego bohatera, nie mówiąc już o postaciach drugoplanowych i
epizodycznych, czego raczej oczekiwałam po tej książce. Liczyłam na to, że
dowiem się o nich czegoś więcej, może autor w jakiś sposób nawiąże do
nieukazanej w grze przeszłości, pozwoli nieco lepiej poznać charakter tych,
których miałam okazję oglądać na ekranie komputera.
Strasznie się napalałam na tę książkę, cieszyłam się na
moment, kiedy wreszcie mogłabym ją przeczytać, a tu co? Nie chciałabym zostać
źle zrozumiana: ta powieść do największych gniotów nie należy, ci, którzy
„Assassin’s Creed” nie mieli okazji przechodzić mogą nawet liczyć na jako taką
rozrywkę na dość przeciętnym poziomie, jednak i oni po „Renesans” powinni
sięgnąć tylko wtedy, jeśli są przeokropnie ciekawi tej historii, bo fabuła jest
dosyć interesująca, lub dosięga ich dość często występujący u Moli problem pod
tytułem „Nie mam co czytać”. Powieść czyta się bardzo szybko i nawet nie
zauważymy, kiedy te zamieszczone na prawie pięciuset stronach dwadzieścia lat
życia bohatera przemknie nam przed oczami. Tym razem ani nie odradzam jej
czytania, ale też szczególnie nie zachęcam. Jeśli ktoś jest ciekawy historii
młodego asasyna i nie stroni od gier komputerowych, powinien spróbować tę
opowieść poznać właśnie w takiej formie. Ja się chyba jeszcze poważnie
zastanowię nad sięgnięciem po kolejne części, bo jak mam dostać znów coś
takiego, to chyba podziękuję. Jednak spróbować nie zaszkodzi…
[Insignis 2012, 488 str.]
*****
Zrobił mi się tu na blogu mały zastój, jak zresztą widać. Opinie pojawiają się rzadko, w dodatku pisane na szybko, ale i na czytanie nie mam teraz niestety wiele czasu. Wszystko skutkiem rozpoczęcia nauki w drugiej klasie liceum, a co za tym idzie kartkówek, sprawdzianów, zadań domowych, po prostu masy nauki. Wydawałoby się, że to niby nic takiego, ale mam szczęście chodzić do takiej szkoły, w której się wymaga więcej niż gdzie indziej, a rozszerzenie biologiczno-chemiczne sprawy nie ułatwia.
Dlatego przepraszam tych, którzy tu jeszcze zaglądają i obiecuję spróbować się poprawić. Zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie działo się tu zbyt wiele, ale ta świadomość, że jest jeszcze gorzej, trochę mnie przytłacza. Mam już zaczętych kilka recenzji, trochę nowszych, trochę starszych, więc postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości. Tak na pocieszenie dodam tylko, że, jeśli dobrze pójdzie, za jakiś czas zorganizowane zostanie konkursidło z "Marzycielami i Pokutnikami". Trzymcie kciuki! :)
Pozdrawiam cieplutko!
5 komentarze:
Ta książka nie podobała mi się ani trochę i żałuje, że po nią sięgnęłam.
Oczywiście po kolejne tomy nie sięgnę.
Pozdrawiam!
Przeczytałam już kilka średnio pozytywnych recenzji i chyba rzeczywiście na razie sobie odpuszczę - chyba niczego nie tracę, jeśli książki nie dorwę ;)
A ja chętnie po nią sięgnę jak znajdę czas ;)
Jeszcze nie czytałem żadnej książki opartej na grze, ale zawsze mnie intrygował ten pomysł. Zastanawiałem się nawet raz czy nie przeczytać Diablo, ale zobaczymy ;D
Świetna książka! Uwielbiam gry z serii Assassin's Creed, a niedawno skończyłem czytać "Renesans" przed uprzednim przeczytaniem "Tajemnej krucjaty". Teraz szukam czasu między innymi książkami na przeczytanie "Bractwa" :)
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]