Myślicie, że fajnie byłoby mieć robota? Takiego, który by za
Was sprzątał, gotował, prasował, robił pranie, a niektórym odrabiał zadania
domowe..? To by dopiero było życie. Proste i wygodne. Ale zastanawialiście się
kiedyś, co by było, gdyby te wszystkie mechaniczne urządzenia, które w tej
chwili znajdują się w naszych domach, zbuntowały się przeciwko nam? Kuchenki
gazowe i mikrofalówki zaczęłyby wybuchać, pralki rozlewać wodę, a różnego
rodzaju blendery i miksery rzuciły się rozdrabniać to, czego nie powinny? Mniej
więcej o takich właśnie sytuacjach jest najnowsza książka Daniela H. Wilsona. Przyznaję
od razu: nie lubię science-fiction, chyba głównie ze względu na ten cały
techniczny, nic nieznaczący dla mnie, laika, bełkot. Ale skoro „Robokalipsę”
poleca i mój ukochany Clive Cussler…
Przyszłość, właściwie nie tak odległa. Właściwie cały świat
jest już zmechanizowany, roboty są najlepszymi pomocnikami ludzi. Zajmują się
domami, opiekują się dziećmi, pracują w wojsku, chodzą na zakupy i wysyłają
listy. Jeszcze nigdy życie nie było tak proste. Ale pewnego dnia wszystko się
zmienia. Nagle gasną wszystkie światła, przestają działać telefony i komputery.
Samochody same doprowadzają do wypadków i zabijają ludzi, zabawki robią krzywdę
dzieciom, a wojskowe roboty obracają się przeciwko tym, którym służą.
Zapoczątkowane przez Archosa – superinteligentny komputer – powstanie maszyn
przeciw ludziom ma doprowadzić do całkowitej zagłady ludzkości, oddając
panowanie nad światem w ręce robotów. Ale te nie spodziewały się, jak duży opór
stawiać mogą niewielkie grupy ludzi, którzy przeżyli pierwszą falę ataków. Jednak
apokalipsa zbliża się większymi krokami niż mogłoby się wydawać…
„Nie jesteśmy tacy, na jakich wyglądamy. Ludzie zrobią wszystko, żeby żyć. Wszystko.”
W skrócie pisząc: ŁAŁ! Przerażająca w swej realności wizja
świata przedstawiona przez autora po prostu zapiera dech w piersiach, wywołuje
ciarki na plecach i opuszcza szczękę mniej więcej do poziomu podłogi. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby coś
takiego zdarzyło się nam tu i teraz... Opowieść Cormaca „Spryciarza” Wallace’a,
będąca zapisem nagrań kamer przemysłowych i robotów, opierająca się również na
jego własnych przeżyciach, ze szczegółami, nawet tymi najbardziej brutalnymi i
niewiarygodnymi, w ciekawy i niezwykle zajmujący sposób ukazuje czytelnikowi kolejne
tygodnie i miesiące mijające od godziny zero. Walki rozrzuconych po całym kraju
ludzi, którym udało się w jakiś sposób przeżyć, z pozoru błahe, lecz mające
niemałe znaczenie czyny pojedynczych osób, aż w końcu wyprawę do miejsca, gdzie
to wszystko się zaczęło. Miejsca, z którego Archos kieruje podwładnymi mu
robotami, nakazując im zabijać ludzi, jednak nie pozwalając niszczyć planety,
nad którą pragnie on w przyszłości objąć panowanie.
Dużym plusem książki jest z pewnością to, że nie jest to żadne
„ciężkie” sf, które trzeba czytać ze słownikiem w ręku. Autor nie umieścił w
powieści żadnych nierzadko dziwnych zwrotów i wyrażeń, pozbawił nas też wątpliwej
przyjemności poznania szczegółowych zasad działania robotów, ograniczając się
jedynie do podania ich nazw, modeli czy zastosowania konkretnych maszyn. Ci,
którzy tak jak ja unikają science-fiction właśnie ze względu na specyficzne,
trudne słownictwo, powinni być wręcz wniebowzięci. Interesująca, wciągająca
książka, którą czyta się bez większych problemów to to, co dla Mola jest
największym skarbem. :)
Bohaterowie „Robokalipsy” są wyraziści, choć często są to
tylko postacie epizodyczne, cały czas poznajemy przeżycia określonej grupy
ludzi, do których co pewien czas powracamy za sprawą wspomnianych wcześniej
nagrań. Sam Cormac, Pająk, Paul Blanton, Takeo Nomura, Lonnie czy Laura Perez nie
zostali nam przedstawieni w sposób, jaki robi się to w większości powieści,
poznajemy ich po trochu, razem z nimi przeżywając koszmar kolejnych dni
powstania robotów, dowiadując się o nich coraz to więcej i więcej. Nie jest to
bynajmniej zabieg nieudany a wykreowane przez Wilsona postacie są żywe i
barwne.
Przyznam szczerze, że najnowszej powieści Wilsona postawiłam
poprzeczkę bardzo wysoko, ale ani trochę nie czuję się zawiedziona. Opisane w książce
wydarzenia, niewiarygodne a jednocześnie tak prawdopodobne wprawiały mnie w
osłupienie nie raz, nie dwa. „Robokalipsa” to z pewnością tytuł należący do
tych, które dobrze byłoby znać, i obok którego nie można przejść obojętnie, przyciągający
czytelnika ciekawym pomysłem, spojrzeniem czerwonych oczu z okładki i zapowiedzią,
że na jego postawie powstanie film w reżyserii samego Stevena Spielberga. Jeśli
ktoś lubi science-fiction lub po prostu kawał dobrej lektury, to „Robokalipsa”
jest właśnie dla niego. Gorąco polecam!
[Znak 2011, 404 str.]
11 komentarze:
Byłam ciekawa tej książki po wielu pozytywnych opiniach, ale po Twojej recenzji mam na nią wiekszą ochotę. Mam nadzieję, że za niedługo ukaże się w mojej bibliotece, bo już nie mogę się doczekać. Co prawda nie czytałam jeszcze nic z tego gatunku, ale może ta pozycja mnie do niego przekona. :)
Planuję przeczytać, tylko jeszcze nie było okazji :)
Bardzo podobała mi się ta książka. Przedstawia makabryczną wizję świta, ale w sumie bardzo prawdopodobną, cóż... zabawa w Boga nie służy ludziom.
Z niecierpliwością czekam na ekranizację :).
Brzmi bardzo obiecująco :)
Okładka tej książki bardzo mi się podoba, a te czerwone oczy jakby mnie do niej przyciągają. Twoja recenzja też jest bardzo pozytywna, więc na pewno sięgnę po tą książkę, tym bardziej, że moje doświadczenie z science fiction jest małe, a przecież warto przeczytać chociaż kilka książek z danego gatunku.
Fajna okładka , jak znajdę napewno przeczytam. ;) zapraszam na mojego bloga
Podpisuję się obiema rękami, książka zaskakująco dobra i wciągająca :)
Widzę, że to dzieło to coś oryginalnego : D Chętnie przeczytam!
ooo, okładka świetna.;D
z tego co napisałaś książka też się taka wydaje . :)
na pewno przeczytam
zapraszam do mnie . xd
Chciałam ją nawet kupić, ale się odmyśliłam :( Okładka bardzo mi się podoba i stwierdzam, że chętnie ją przeczytam :) Spróbuję ją zdobyć. Wydaje się być naprawdę świetną książką :)
Pozdrawiam!
nie miałam w planach, ale teraz chyba się skuszę :)
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]