Podobno sny odgrywają w życiu człowieka niemałą rolę. Jedni
twierdzą, że są one odzwierciedleniem przeszłości, drudzy – że w nich ukazują
się człowiekowi jego pragnienia, a inni wierzą nawet, że mogą pokazywać
przyszłość. Ciężko stwierdzić, którzy mają rację. Najwięcej też śnią podobno
ci, którzy mają bardziej rozwiniętą wyobraźnię. Chociaż sny czasem są piękne,
nierzadko przynoszą nam też strach i cierpienie, ale nie wydaje mi się, żeby
ktoś dobrowolnie chciał się ich pozbyć. A co, jeśli ktoś zacząłby nam je po
prostu kraść? Zarówno te złe, jak i te dobre? I czy to w ogóle jest możliwe? W
świecie stworzonym przez Bettinę Belitz w „Pożeraczu snów” jak najbardziej. A
skutki… no cóż…
Siedemnastoletnia Ellie wraz z rodzicami przeprowadza się do
niewielkiej wsi gdzieś w lasach Westerwaldu, tak innej od Kolonii, w której
dotychczas mieszkała. Musi tu zacząć całkiem nowe życie. Bez swoich najlepszych
przyjaciółek Ellie czuje się zagubiona w nowym środowisku, ale próbuje sobie
jakoś radzić. Pewnego dnia wybiera się na spacer do pobliskiego lasu, w którym
zastaje ją burza. Z opresji ratuje ją tajemniczy mężczyzna na czarnym koniu, a
kiedy w jakiś sposób zafascynowana nim Ellie wpada na niego w hali sportowej,
wie, że nieznajomy nie jest takim sobie zwyczajnym chłopakim… Od tego czasu
dziewczynę zaczynają nawiedzać dziwne sny, a choć Colin czasami wydaje się jej
przerażający, nie potrafi odmówić sobie kolejnych spotkań z nim. Lecz kiedy
prawda wychodzi na jaw, okazuje się, że o niektórych sprawach Ellie wolałaby
jednak nie wiedzieć…
Trudno, naprawdę trudno jest obecnie znaleźć książkę dla
młodzieży, jakiś paranormalny romans, który byłby inny od innych. „Pożeracz snów”
również oryginalnością nie grzeszy, fabuła pędzi do przodu, zaliczając po kolei
wszystkie punkty znajdujące się w instrukcji tworzenia książek „zmierzchopodobnych”,
a sam pomysł na powieść wydaje się bronić resztkami sił przed utratą swojej
odrębności. Nastolatka przeprowadza się do nowego miasta, czuje się zagubiona i
samotna – jest. Pewnego dnia poznaje przystojnego chłopaka, będącego ponadto
istotą niejako nie z tego świata, który teoretycznie może stanowić dla niej
zagrożenie – jest. Wszyscy ludzie dookoła uważają wcześniej wspomnianego za co
najmniej dziwnego, a rodzice najchętniej wysłaliby go jak najdalej od swojej
córki – jest. Ale mimo to, książka nie jest najgorsza, a nawet dość dobra. Jak
już wcześniej wspomniałam, nieco inny pomysł przemawia na plus w ogólnym
rozrachunku powieści, a gdyby nie schemat rozwoju kolejnych wydarzeń po prostu
skopiowany z prozy pani Meyer, „Pożeracz snów” byłby lekturą o niebo lepszą.
Autorka ma lekkie pióro, pisze ciekawie i zajmująco, chociaż
trzeba przyznać, że cała właściwa akcja powieści z pewnością zmieściłaby się na
mniejszej ilości stron. Ale ubranie tego wszystkiego w takie piękne słowa musiało trochę zająć, a to może i dobrze. Wszystkie drugoplanowe wydarzenia mają jednak jakiś związek
z główną fabułą powieści, przez co wydają się jakby nieco mniej potrzebne, a
gdyby książka była cieńsza, mimo wszystko nie dostarczyłaby tak dużo rozrywki.
Ciężko jest też stwierdzić czy fakt, iż autorka tak długo doprowadzała
czytelnika do niejako punktu kulminacyjnego całej opowieści, jest pozytywną czy
negatywną cechą „Pożeracza snów”. Główna akcja sama w sobie nie zaskakuje jakoś
szczególnie, a to wszystko przez tę schematyczność. Na szczęście trochę „dodatków”
ratuje nieco reputację powieści i podciąga jej ostateczną ocenę, która mimo
wszystko błądzi gdzieś między stwierdzeniem „dobra” i „bardzo dobra”. Bohaterowie
są dobrze przedstawieni, a choć tym drugoplanowym autorka poświęca mniej uwagi,
nie pomija ich całkowicie i czegoś tam dowiadujemy się o nich z wtrącanych co
jakiś czas uwag. Ellie, choć momentami bywa irytująca, jest do polubienia, a
Colin… no cóż… Ci, którzy lubią takich mrocznych, nieco aroganckich i
tajemniczych facetów, powinni być zadowoleni. ; )
„Pożeracz snów” z pewnością nie jest lekturą idealną, do
zachwycającej sporo jej brakuje, ale nie jest też najgorsza. Pomysł był
ciekawy, lecz gdyby autorka nie sięgnęła do wcześniej wspomnianej instrukcji,
zostałby on wykorzystany całkowicie i książkę czytałoby się zupełnie inaczej. Oczywiście,
jeśli ktoś nie jest choć małym fanem tego gatunku, raczej nie powinien po nią
sięgać, bo lektura przyniesie mu prawdopodobnie tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Co nie znaczy, że nie można spróbować… Mnie osobiście powieść się spodobała,
jednak nie zasłużyła na dopisanie do listy tych ulubionych. „Pożeracza…”
odkładałam raczej z konieczności niż z nudów, a i tak zapewnił mi zajęcie na
kilka wieczorów. Po prostu czytało się go całkiem przyjemnie, a gdyby ukazała się jakaś kontynuacja, sięgnęłabym po nią bez większego wahania. Myślę, że jeśli ktoś lubi tego typu opowieści, po książkę
Bettiny Belitz powinien spróbować sięgnąć. Zmory zamiast wampirów są raczej
czymś nowym, więc będzie to jakąś odskocznią przynajmniej pod tym względem.
[Znak Emotikon 2011, 512 str.]
9 komentarze:
Właśnie skończyłam czytać i moje zdanie jest podobne. Tylko, że ty ubrałaś to w słowa ;)
Myślałam, że to będzie powieść, którą na długo zapamiętam. Jednak patrząc na twoją recenzję, doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Mimo że na tobie wywarła dobre wrażenie, to jakoś nie czuję, żeby u mnie znalazła podobny oddźwięk.
Coś jest w tej książce, że chciałabym ją przeczytać, mimo mojej niechęci do paranormali..
Skoro jest "zmierzchopodobna" to raczej sobie odpuszczę.
Zapowiadała się ciekawie, ale słowo "zmierzchopodobna" mnie wystraszyło i zniechęciło.
Czytałam i bardzo mi się podobała.
Czytałam , ale nie podobała, za nudna jak dla mnie. Ale cóż ksiązka musi trafić w gusta czytelnika :D
A ja uwielbiam te powieść, a zwłaszcza Colina ^^
Nie mam już ochoty na nic zmierzchopochodnego.
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]