16 października 2012

Trylogia Czasu #2: Błękit Szafiru - Kerstin Gier

Kruk, na skrzydłach z rubinu niesiony, między światami brzmi umarłych muzyka, siły jeszcze nie poznał i nie zna też ceny, moc głowę podnosi i krąg się zamyka.
Niemiecka pisarka Kerstin Gier dobrze widziała, co robi, pisząc „Trylogię Czasu”. Ta seria podbiła nie tylko serca jej rodzimych czytelników, ale także nastolatków chyba na całym świecie, w tym w Polsce. Ale nic dziwnego, historie o podróżach w czasie zawsze dobrze się sprzedawały, a jeśli dołoży się do tego jakiś ciekawy poboczny wątek i maleńki romans, i w dodatku świetnie się to wszystko poskłada razem i opisze, to sukces mamy gwarantowany. Historia szesnastoletniej Gwen, która z dnia na dzień staje się podróżniczką w czasie doczeka się nawet adaptacji filmowej. No, ale czemu by nie? Należy jej się. Dzięki Kerstin Gier niemało osób mogło spędzić fajnie kilka godzin a dość duże grono nastolatek zyskało nowego idola w postaci Gideona. I jak „Czerwień Rubinu” była bardzo dobra, tak „Błękit Szafiru”…


Świat Gwendolyn stanął na głowie. Jeszcze parę dni temu była zwykła dziewczyną, posiadającą najlepszą przyjaciółkę, normalne życie, masę problemów i przede wszystkim święty spokój. Niestety, w myśl zasady „nic nie może przecież wiecznie trwać”, wszystko musiało się zmienić i kiedy Gwen zaczęła w niekontrolowany sposób przenosić się w czasie, było wiadome, że nic już nie będzie tak, jak kiedyś. A pojawienie się w jej życiu Gideona wcale sprawy nie ułatwiło.
Strażnicy nadal dążą do zamknięcia kręgu w chronografie i do zakończenia misji brakuje im już tylko krwi Lucy i Paula, którzy z drugim urządzeniem ukryli się gdzieś w przeszłości i uznani zostali za zdrajców. Nikt nie wie, dlaczego to zrobili, a oprócz nich jedynie Gwen wydaje się być nieprzekonana do planu hrabiego de Saint Germain i zamknięcia kręgu, a sama postać hrabiego budzi w niej strach. Wraz z Gideonem ponownie udaje się w przeszłość, by odszukać tego, kto zdradził Strażników nieświadoma tego, że obydwoje znajdują się w poważnym niebezpieczeństwie.

Choć „Czerwień Rubinu” nie rzuciła mnie na kolana, nie sprawiła, że nie mogłam spać i jeść, to jednak tak bardzo pozytywnie zaskoczyła, że po prostu nie mogłam nie sięgnąć po „Błękit Szafiru”. I wiecie co? Jest jeszcze lepiej! Tajemnice, które pojawiły się w poprzednim tomie tylko częściowo zostały rozwiązane i pojawiły się nowe zagadki, akcja nabrała tempa a i cała historia wydała się być, no nie wiem, ciekawsza, po prostu, choć dziwnie to może brzmieć, skoro to tylko kontynuacja. Nadal zabrakło mi czegoś, co kazałoby mi wznosić do nieba oczy i piać z zachwytu, ale było już bardzo blisko. Pojawiły się też nowe postaci, za co autorce chwała, szczególnie za pewnego nieco irytującego, ale i zabawnego gargulca, który, wybacz, o, Gideonie!, stał się zdecydowanie jedną z moich najulubieńszych postaci „Błękitu Szafiru” i serii w ogóle.

Skoro jesteśmy przy bohaterach: nawet mój wymyślony przyjaciel nie jest tak żywy i naturalny. (Nie, żebym miała wymyślonego przyjaciela, wy nic nie wiecie. :P) Naprawdę. Kerstin Gier stworzyła postaci tak autentyczne, że momentami aż wyłaziły z kartek powieści, i czasem przemierzały te wielkie puste przestrzenie w mojej głowie myśli, że, kurde, ta autorka to chyba zna ich wszystkich osobiście. Nie wiem, może to tylko moje wrażenia a może moje lekarstwa. I choć Gwen czasem sprawiała wrażenie nieco niedojrzałej a Gideon doprowadzał do szewskiej pasji swoim zachowaniem (i nie chodzi mi tu tylko o „sami-wiecie-co”) to jednak autorka stworzyła niezłą parkę protagonistów, których, trochę mniej lub bardziej, po prostu się lubi. Moimi faworytami pozostają jednak nieco szalona Leslie i wspomniany wcześniej Xemerius – określający siebie mianem demona duch, który przyczepił się do Gwendolyn jak rzep do psiego ogona i za nic nie zamierza się od niej odczepić. Na całe szczęście czasem się do czegoś przydaje.

„Błękit Szafiru” to naprawdę bardzo udana kontynuacja pierwszej części trylogii. Kerstin Gier (a może sama książka) nic sobie nie zrobiła z niepisanego prawa twierdzącego, że środkowy tom trylogii jest najgorszy. Wręcz przeciwnie! Autorka oddała w ręce niecierpliwego czytelnika powieść ciekawszą, bardziej dynamiczną i pełną humoru, która bez problemu zaspokoi wymagania tego, kto miał przyjemność czytać część pierwszą i napalić się na „Błękit Szafiru”, i teraz drży z niecierpliwości, cóż to będzie dalej. A dalej ma być podobno jeszcze lepiej.

Z pewnością nie jest to książka idealna, ale tak czy owak, strasznie cieszę się, że w końcu zabrałam się za tę serię. Wiadomo, współczesna młodzież nie ma jakichś specjalnie wysokich wymagań, ale też ile można czytać książek poruszających ważne, skomplikowane tematy, które czyta się, choć z ciekawością, to jednak nie tak przyjemnie jak powieści typu „Czerwień Rubinu” czy „Błękit Szafiru”. Choć było bardzo dobrze, mogło być jeszcze lepiej, tylko nie pytajcie, co ja bym poprawiła, bo nie poprawiłabym nic. Powieści do bólu idealne po prostu nie istnieją i może niech tak zostanie. A „Błękit Szafiru” jak najbardziej polecam. Szczególnie, jeśli komuś pierwszy tom się spodobał, bo ten spodoba mu się tym bardziej. Jeśli ktoś jeszcze „Czerwieni Rubinu” nie zna, no cóż… Niech spróbuje sięgnąć, bo warto. Mimo wszystko.

[Egmont 2011, 360 str.]

8 komentarze:

AnnieK pisze...

Pokochałam tę trylogię.

Taki jest świat pisze...

Trylogia również ciekawa dla starszych czytelników :)

Polaris pisze...

A mnie ta trylogia nie interesuje ^^'

itsmeakame pisze...

Ta seria jeszcze prze de mną.:)

Ruczek pisze...

Całą trylogię mam za sobą i zapewne jeszcze nie raz do niej wrócę. A w tym czasie zachwycam się okładkami książek, które niezmiernie cieszą moje oczy :D

Tristezza pisze...

racja, ksiażka nieidealna, jednak mnie również się spodobała :) Jak dla mnie ta część jest najlepsza z całej serii :)

Matt pisze...

Niestety jeszcze nie mialem okazji przeczytac tej trylogii, a chcialbym, wiec musze to kiedys nadrobic :)

Pozdrawiam!

Tirindeth pisze...

Jak dla mnie cała seria jest wspaniała :)

Prześlij komentarz

Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]