Od czasu wydania w Polsce „Igrzysk Śmierci”, stały się one
chyba swoistym wyznacznikiem jakości powieści. Wydawcy wychodzą z założenia, że
porównanie ich nowej książki do trylogii Suzanne Collins podniesie
zainteresowanie nową pozycją. I tak w rzeczywistości jest. Tylko ile tak naprawdę
powieści rzeczywiście przypomina „Igrzyska Śmierci” i wreszcie ile z nich jest
na tyle dobrych, żeby móc z czystym sumieniem porównać je do niedawnego hitu? „Więzień
Labiryntu” jest kolejną z takich powieści, a że blogerzy zachwalali, niektórzy
wręcz hymny wielbiące w miejscu recenzji umieszczali, stwierdziłam: czemu nie?
Fabuła wydała się interesująca, klimaty akurat moje… A co z tego właściwie wyszło?
Thomas nie dość, że budzi się w jakimś dziwnym miejscu, to
jeszcze nie pamięta ze swojego życia zupełnie nic, poza imieniem. Powitany
przez grupę chłopców w różnym, wieku dowiaduje się, że trafił do otoczonej
przez Labirynt Strefy, która od teraz będzie jego nowym domem. Razem ze swoją
niecodzienną społecznością, tajemnicami i zagrożeniami Strefa wydaje się być
miejscem niegościnnym, ale na nic innego nie można teraz liczyć, a pojawienie
się w niej Thomasa spowodowało niemały chaos wśród przywódców grupy. Jeszcze
gorzej robi się, kiedy następnego dnia do Strefy przybywa… dziewczyna z dziwną
wiadomością, po czym zapada w śpiączkę. Wszystko wskazuje na to, że pobyt
chłopców w Strefie zbliża się ku końcowi, a nadchodzące wydarzenia przyniosą
odpowiedzi an dręczące ich pytania. Odpowiedzi, których może woleliby nigdy nie
poznać…
Na samym początku narzuca się stwierdzenie: nie no, znowu to
samo, znowu dystopia, nastolatkowie walczący o przeżycie itepe, itede, to
wszystko już było. I wiecie co? Guzik prawda! Choć rzeczywiście pomysł na
fabułę nieco przypominał mi czytaną jakiś czas temu „Otchłań” A.G. Smitha,
podobieństwa skończyły się na grupie chłopców przebywających w dziwnym miejscu
z własnej lub nie woli. Nie wiem, czy stwierdzenie, że jest to „najlepsza trylogia
od czasu Igrzysk Śmierci” nie jest
nieco przesadzone, ale „Więzień Labiryntu” to wreszcie jest książka, która na
porównanie do kultowej już trylogii jak najbardziej, moim zdaniem, zasługuje.
Chłopcy, przysyłani od dwóch lat do Strefy w tajemniczym Pudle,
utworzyli w miejscu swojego „zesłania” małą społeczność, której głównym celem
jest znalezienie wyjścia z otaczającego Strefę Labiryntu. Niby zadanie proste,
ale przesuwające się co noc ściany Labiryntu skutecznie utrudniają zadanie
Zwiadowcom, czyli tym, którzy każdego dnia przeczesują plątaninę korytarzy w
poszukiwaniu wyjścia. Jednak Labirynt to nie jest niestety miejsce przyjazne
ludziom. Zamieszkujące go straszne kreatury, przez chłopców zwane Bóldożercami,
przypominają potwory z najgorszych koszmarów i tylko zamykające się na noc
Wrota chronią Streferów przed straszną śmiercią. W życiu jeszcze nie spotkałam
się w żadnej książce z takimi stworami. James Dashner puścił wodze wyobraźni i
zafundował nie tylko mieszkańcom Strefy, ale także czytelnikom, porządną dawkę
strachu, a jego szczegółowe, sugestywne opisy jeszcze bardziej się do tego
przyczyniły. Jak dobrze, że nam po ziemi takie stwory nie chodzą. Jak dobrze…
Pierwsze skrzypce w powieści gra oczywiście Thomas – Njubi w
Strefie, z jednej strony traktowany pogardliwie z racji bycia świeżuchem, z
drugiej – obwiniany i oskarżany o szereg dziwnych zdarzeń mających miejsce w
Strefie i Labiryncie od czasu jego przybycia. Poza tym, bardzo sympatyczny
chłopak. Sprytny, inteligentny, pomysłowy, w dodatku bardzo dojrzały jak na
swoje szesnaście (?) lat. Lecz mimo że to on pełni w powieści rolę
protagonisty, wybawiciela, chyba jeszcze bardziej w oczy rzuca się postać
Chucka chociażby. Taki niepozorny, około trzynastoletni chłopaczek, choć
niezbyt sprawny fizycznie, to jednak ma złote serce i ze świeczką szukać
drugiego takiego przyjaciela jak on. No i oczywiście tajemnicza dziewczyna, z
którą nie wiadomo co począć. Bohaterowie „Więźnia Labiryntu” to postaci
sympatyczne, wzbudzające w czytelniku ciepłe uczucia, nieco współczucia, choć
zdarzają się i czarne charaktery, zwracające na siebie uwagę i w ogóle świetnie
wykreowane, żywe.
Tym, co w powieści Jamesa Dashnera jest charakterystyczne,
to język, jakim posługują się mieszkańcy Strefy. Pełen specyficznych neologizmów
mających zastąpić przekleństwa i wszelkiego rodzaju wulgarne kreślenia, nie na
tyle jednak obco brzmiących, byśmy nie potrafili domyślić się prawdziwego ich
znaczenia, choć nie jest wyjściem szczególnie oryginalnym, to jednak wciąż
wyróżniającym się wśród innych książek.
„Więzień Labiryntu”, choć nie jest powieścią całkiem inną,
świeżą, to jednak dość oryginalną i przede wszystkim interesującą, gratką dla
miłośników wszelkiego rodzaju dystopii, antyutopii i powieści utrzymanych w
podobnych, nieco mrocznych klimatach. Powieść Jamesa Dashnera wciąga tak
bardzo, że kiedy zacznie się ją czytać, nie można przestać, akcja jest
niezwykle dynamiczna, nierzadko zaskakująca rozwojem wydarzeń i zapewniająca
kilka godzin rozrywki na naprawdę wysokim poziomie. Autor od początku do samego
końca trzyma w napięciu, poszczególne tajemnice wyjaśniane są powoli, po
kawałku a i nie wszystkie sekrety Labiryntu i Strefy zostają przed nami
odkryte. To może być świetna przygoda nie tylko dla młodzieży, ale także dla
dorosłych, którzy lubią tego typu historie. Mnie się baardzo podobało i teraz z
niecierpliwością czekam na moment, kiedy będę mogła sięgnąć po kontynuację.
Zakończenie „Więźnia Labiryntu” zapowiada nie mniej wspaniałą zabawę!
[Papierowy Księżyc 2011, 423 str.]
12 komentarze:
Świetna książka! nie mogłam się od niej oderwać!
Czytałam :) Obecnie nie mogę się doczekać "Prób ognia" :)
Obiecałam sobie, że w końcu ją przeczytam.
Mi się w niej nie podobało wiele rzeczy, ale ogółem oceniam na plus. Chciałabym kupić sobie kolejną część :)
Właśnie to słowotwórstwo przykrywające przekleństwa mi się podobało. Genialny zabieg :D
Podoba mi się, mimo że też odnoszę wrażenie (jak się okazuje mylne) do tego, że to powielanie tego samego schematu.
zastanawiam się nad pozycją, ale nie całkiem jestem zdecydowana, pomimo że książka cieszy się pozytywnymi opiniami :)
Uwielbiam tę książkę, polecam próby Ognia :))
Ciekawi mnie ta książka:)
Aaach, mam nadzieję, że uda mi się ją niedługo zdobyć, bo bardzo chciałbym ją przeczytać :D
Czytalem o tej ksiaze dobre opinie i sam przekonalbym sie o tym, dlatego musze ja przeczytac :)
Pozdrawiam!
Czytałam, uwielbiam ją ! Poszukuję teraz prób ognia, które tez będe musiała przeczytać na pewno ^^ mam nadzieję, że będą równie dobre :D
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]