XXI wiek to już właściwie stare dzieje. Naukowcy dawno
wynaleźli lekarstwo na raka, nikt nie choruje, kolejną wojnę światową
przetrwała jedynie Ameryka a społeczeństwo dążące do całkowitej idealizacji
człowieka, zamieniło zwykłe, biologiczne rozmnażanie się na produkcję idealnych
embrionów, które później miały stawać się idealnymi ludźmi. Jednak wszystko
wymknęło się spod kontroli i teraz nie wiedzieć czemu, kobiety umierają jako
dwudziestolatki a mężczyźni czasem dożywają dwudziestych piątych urodzin.
Powstały więc specjalne organizacje, które zajmują się wyłapywaniem najbardziej
atrakcyjnych dziewcząt i sprzedawaniem ich bogatym obywatelom, by jako ich żony
rodziły im potomków. Rhine wraz z dwoma innymi dziewczynami trafia do domu Lindena,
gdzie wkrótce zostają mu zaślubione i żyją odizolowane na jednym z pięter
okazałego domu. Choć Cecily i Jenna jakoś przyzwyczajają się do niewoli, Rhine
nie przestaje myśleć o ucieczce i odnalezieniu brata, od którego ją zabrano.
Tylko czy uda jej się w ogóle wyjść poza mury rezydencji?
„Atrofia” to kolejna antyutopia na polskim rynku i kolejna
przerażająca wizja przyszłości, w dodatku jedna z tych najbardziej
prawdopodobnych, bazująca nieco na „Nowym wspaniałym świecie” Huxleya.
Eksperymenty genetyczne, produkowanie zarodków bez skazy, wreszcie wyniszczenie
społeczeństwa przez tajemniczą przypadłość nie są niczym niemożliwym do
osiągnięcia, nie jest żadną tajemnicą fakt, że ludzie już teraz zastanawiają
się nad sztucznym tworzeniem dzieci takich, jakie wymarzyliby sobie rodzice.
Naukowcy szukają lekarstwa, które pomogłoby choć przedłużyć życie chorym, ale
bezskutecznie. Kolejni ludzi umierają i nikt nie może nic na to poradzić. I
Rhine, główna, zaledwie szesnastoletnia, bohaterka pierwszej części
„Chemicznych światów” ma pecha w tym świecie żyć. I nie jest jej łatwo. Od
kilku lat, kiedy to zginęli jej rodzice, wraz z bratem bliźniakiem próbuje
przeżyć w niegościnnym mieście i przede wszystkim nie dać się złapać i sprzedać
jakiemuś bogatemu mężczyźnie. Kiedy wraz z trzynasto- i dziewiętnastolatką
trafia pod dach Lindena, jej największym marzeniem staje się jak najszybsze
opuszczenie rezydencji. I nic dziwnego.
Lauren DeStefano przedstawia czytelnikowi swoje wyobrażenie
przyszłości, które wręcz przeraża. Dziewczyny porywane, zmuszane do wychodzenia
za mąż i rodzenia dzieci, często zamykane w specjalnych szkołach dla żon.
Ludzie umierający zbyt młodo. Tajemnicze eksperymenty przeprowadzane na
ludziach, mające pomóc znaleźć lekarstwo. Cała ta historia zostaje nam pokazana
z perspektywy Rhine, która przedstawia nam wszystko z godną podziwu
dokładnością, zwracając uwagę na ważne dla niej detale, zaznajamiając
czytelnika z miejscem, w którym przyszło jej żyć i dziewczynami, które wraz z
nią trafiły w niewolę. Trzynastoletnia Cecily zdaje się być niezwykle
podekscytowania perspektywą wyjścia za Lindena i urodzenia mu dziecka, cały
czas domaga się jego uwagi, zachowuje się, powiedzmy to dosadnie, jak
rozkapryszony bachor, na którego wezwanie ma stawiać się cała służba. Natomiast
starsza od Rhine Jenna odcina się od tego wszystkiego, zdaje sobie sprawę z
tego, że nie pozostało jej już wiele życia i robi wszystko, by unikać Lindena i
małżeńskich obowiązków. Jest obecna ciałem, ale nie duchem.
Główna bohaterka jest zdecydowanie postacią, która wzbudza
najcieplejsze uczucia. Nieco wystraszona sytuacją, w jakiej się znalazła, ale
jednocześnie odważna i zdeterminowana, cały czas ma nadzieję na to, że kiedyś
uda jej się znów prowadzić normalne życie. Sam Zarządca jest człowiekiem, co do
którego miałam mieszane odczucia. Z jednej strony czytelnik powinien mu
współczuć sytuacji, w jakiej się znalazł: trzymany przez ojca pod kloszem, nie
ma pojęcia, jak wygląda rzeczywistość, ale z drugiej – mężczyzna nie widzi nic
złego w tym, że trzy dziewczyny zostały siłą zmuszone do poślubienia go a
trzynastoletnie właściwie jeszcze dziecko urodzi mu potomka.
„Atrofia” to zdecydowanie powieść z rodzaju tych, które
pamięta się jeszcze długo po ich odłożeniu. Nawet po tygodniu czy dwóch od
zakończenia lektury chodzi mi po głowie opowieść o życiu Rhine, nadal
przedstawiona w książce wizja świata przeraża i wciąż wydaje się być aż za
bardzo realistyczna i prawdopodobna. Lauren DeStefano posługuje się prostym,
ale bardzo obrazowym i sugestywnym językiem, potrafi budować napięcie i
wciągnąć czytelnika w stworzony przez siebie świat, ponadto nie raz, nie dwa
zaskakuje niespodziewanymi wydarzeniami i zwrotami akcji. Choć niektórym być
może przejadły się już tego typu książki, myślę, że dla „Atrofii” warto jednak
zrobić wyjątek. Ta powieść zaskakuje, szokuje i w jakiś sposób skłania do
pomyślenia o tym, co się teraz na świecie dzieje. Szkoda tylko, że jak na razie
nie ukazała się u nas jeszcze druga część serii, bo już mnie skręca z
ciekawości, cóż to wydarzyło się później…
11 komentarze:
Chętnie sięgnę. Wszyscy wysoko oceniają tę książkę, więc dlaczego nie.
Kolejnym plusem jest okładka. Strasznie mi się podoba :)
Bardzo bym chciała aby wydali kontynuacje. Książka oczywiście cudna!
Ta książka bardzo mi się podobała, więc naprawdę chciałabym, żeby wydali kontynuację. Niestety, słyszałam,że nie mają takich planów :/
Nie wiem co będzie z kontynuacją, więc to główny powód, dla którego za książkę się nie zabiorę. Nie lubię zaczynać dobrych serii i oczekiwać Bóg wie ile na kolejną część. Niemniej lekturą jestem zainteresowana.
Uwielbiam tę książkę i bardzo bym chciała, żeby wydawnictwo postanowiło kontynuować tę serię. :)
Wizja stworzona przez autorkę rzeczywiście przeraża. Pamiętam, że pomysł na fabułę przypadł mi do gustu, ale samą powieść uważam za średnią. Po kontynuację raczej nie sięgnę :)
Jedna z moich ulubionych książek;) Z niecierpliwością czekam aż pojawią się u nas następne tomy.
Jestem bardzo ciekawa tej książki. Jednak ciągle odwlekam w czasie zabranie się za nią, szczególnie teraz gdy nie wiadomo czy kolejne tomy w ogóle pojawią się na naszym rodzimym rynku wydawniczym. Po co rozpoczynać serię, skoro można nie mieć możliwości jej ukończenia.
Trochę mnie przeraża, że wydawnictwo nie wyda kontynuacji, ale i tak przeczytam, bo książka zbiera same pozytywne recenzje. Lubię taką tematykę.
Och posiadam ksiażkę i jak czytam Twoją recenzję, to cieszę się, że mam ją w swoich zbiorach ;)
Książka naprawdę robi bardzo dobre wrażenie, świat przedstawiony w niej także, choć nie jest kolorowy i wesoły. Ciężko jest sobie wyobrazić takie życie jakie opisuje Rhine. Rzeczywiście bohaterka jest bardzo sympatyczna i wzbudza ciepłe uczucia, tym bardziej czytelnik jest w stanie jej wspołczuć. Również czekam na kolejne tomy!!
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]