9 stycznia 2012

Grillbar Galaktyka - Maja Lidia Kossakowska


Lubicie gotować? Jeśli tak, to ta książka jest właśnie dla Was! Jeśli nie lubicie – właściwie też powinniście ją przeczytać. Maja Lidia Kossakowska, znana z takich hitów jak „Zbieracz burz”, „Siewca wiatru” czy serii „Upiór Południa”, swoją najnowszą powieścią zdaje się wręcz doskonale potwierdzać stwierdzenie, że cudze chwalimy, swego nie znamy. Za sprawą „Glillbaru Galaktyki” wyruszamy w fascynującą podróż po zakamarkach kosmosu w poszukiwaniu rozwiązania pewnej afery i wszelkiego rodzaju niesamowitych potraw. Warzechy w dłoń!


Kosmos jest pełen żarcia. Tak, życia też, ale to swoją drogą. A Hermoso Madrid Iven bez oporów z tego korzysta, bowiem jest kucharzem i to nie byle jakim. Szefem kuchni w „Płaczącej komecie” – renomowanej restauracji, przy której w Przewodniku Plejadzkim widnieją dwie kometki. Złożona z istot wszelakich ras i narodowości ekipa codziennie pichci coś nowego, coś, co zachwyci każdego klienta i zachęci go do kolejnej wizyty. Ale pewnego dnia pojawia się ONA – zielona, prozdrowotna papka, której spożycie zalecane jest ze względu na jej nie-zwierzęce i nie-roślinne pochodzenie, dzięki czemu ratowane są rzesze istot potencjalnie myślących. (A co wyście myśleli? Marchewki też mają uczucia!). I nie tylko Ivenowi nie podoba się ten pomysł. Oficjalne wprowadzenie do restauracji odżywki oznacza przecież koniec normalnie przygotowywanych dań! Żadnego mięsa, ryb czy warzyw. Jednak po pewnym czasie okazuje się, że ta zielona breja jest tylko częścią większej afery. A kiedy w „Komecie” otruty zostaje boss międzygalaktycznej mafii, Herm nie ma już wątpliwości, że ktoś mu źle życzy…

Tak, autorce z pewnością udało się stworzyć powieść niezwykłą. Dzieło całkowicie inne od innych, wielkim łukiem omijające wampiry, smoki i czarodziejów, przenoszące czytelnika w pełen życia i żarcia kosmos. Już sam pomysł na taką historię jest zupełnie czymś nowym, czego jeszcze w Polsce, ani prawdopodobnie na świecie, nie było. I choć mogłoby się wydawać, że książka, której głównym bohaterem jest zwykły kucharz, a fabuła jest raczej nieskomplikowana, będzie tylko odskocznią od tych wszystkich zwyczajności opartych na wciąż powtarzających się schematach, okazała się ona być czymś więcej, niż tylko zwykłym czasoumilaczem.

Przede wszystkim zachwyca stworzony przez Kossakowską świat. Galaktyka dokładniej. Niby coś, co każdy człowiek zna i co nie jest niczym ciekawym dla przeciętnego Ziemianina, a jednak… Mnogość planet, księżyców, różnorodność ich klimatów, wyglądu i kuchni, choć może wydawać się nieco przytłaczająca, tak naprawdę stanowi nader ciekawe tło dla rozgrywających się w „Glillbarze…” wydarzeń. Opisane dokładnie, dość szczegółowo, ale bynajmniej nie w sposób wywołujący u czytającego napady ziewania, zamieszkiwane przez wszelakiej maści istoty, myślące czy też nie, już typowo stworzone na potrzeby książki. Jugoci do złudzenia przypominający chodzące i gadające pieczarki, Pluszaki będące ożywionymi puchatymi, trochę przerośniętymi zabawkami, żywe kryształy z planety Gemma – Kamulce. A do tego Syreny, gadające koty z Krańca, Oktopusanie i Bulwy oraz Lukianie, potrafiący przemieścić się w dowolne miejsce w kosmosie tylko za pomocą siły własnych marzeń. Brzmi ciekawie? Ano na pewno. Całej tej menażerii autorka poświęciła dużo uwagi, dzięki czemu, choć nie wszyscy biorą bezpośredni udział w wydarzeniach, możemy poznać ich bardzo dobrze. Ich zwyczaje, charaktery i oczywiście upodobania kulinarne.

Sam Hermoso to indywiduum co najmniej dziwne, lecz mające w sobie coś takiego, za co kocha się go właściwie już od pierwszego zdania. A przy tym jest człowiekiem. Nie żadnym tam superbohaterem, tylko zwykłym kucharzem, którego ktoś wrobił w zabójstwo i który uciekając przed ścigającym go członkami mafii, pakuje się w liczne kłopoty i przypadkowo wpada na trop wielkiej afery. Oczywiście, to do niego będzie należało uratowanie Galaktyki, ale zrobienie Ivena herosem wcale nie wyszło powieści na złe, a wręcz przeciwnie. Razem z przyjaciółmi dokonywać będą rzeczy dziwnych, często niebezpiecznych i nielegalnych, a ich przygody nie raz nie dwa doprowadzą czytelnika do napadów śmiechu.

Autorka pisze lekko i zajmująco, a choć na początku ciężko było mi przebijać się przez te wszystkie „lampucery bagienne, przyrządzone z ciekłowodorostami z astralem”, „siatobrzuchy eleuzyjskie nafaszerowane trąbozofami” itp., po niedługim czasie udało mi się wbić w rytm i lektura stała się niemałą przyjemnością. Może i na początku niewiele się dzieje, bo powoli zostajemy wprowadzeni w nową rzeczywistość, później akcja rozpędza się do tego stopnia, że po prostu nie można oderwać się od książki, a zaskakujące i nierzadko trzymające w napięciu wydarzenia wciągają i zapewniają kilka godzin wspaniałej zabawy.

Myślę, że dla tych, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z dziełami Kossakowskiej, „Grillabr Galaktyka” będzie idealną lekturą na rozpoczęcie tej znajomości. Pełna humoru, międzyplanetarnej kuchni i kulinarnych porównań powieść zachwyci chyba każdego czy młodszy, czy starszy. Książka jest godna polecenia nie tylko miłośnikom kucharzenia, ale ci z pewnością będą mieli z jej czytania jeszcze większą radochę. Więc jeśli nie będziecie mieli co robić w jakiś nieciekawy, deszczowy weekend, serdecznie zapraszam do „Grillbaru Galaktyki” na małą czytelniczą ucztę :)

[Fabryka Słów 2011, 528 str.]

4 komentarze:

natula pisze...

Lubię gotować i lubię Kossakowską, obawiam się tylko tego, że ta fantastyczna otoczka może mnie pogrążyć.

Klaudia pisze...

Trzeba sięgnąć, dobra zabawa wydaje się pewna :D

Aleksandra "Silaqui" Radziejewska pisze...

Nakręcam się na "Grilbar" już od dawna,a twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tej książki przekonała :)

Taki jest świat pisze...

Coś dla mnie :)

Prześlij komentarz

Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]