Siedemnastoletnia Julia od prawie roku przebywa w ciemnej
celi szpitala dla obłąkanych. Kiedy kilka lat wcześniej dotknięty przez
nieświadomą swojego przekleństwa/daru dziewczynę mały chłopiec zmarł w
męczarniach, życie Julii przestało być normalne i z początku po prostu
osamotniona, po pewnym czasie umieszczona została tam, gdzie nikomu nie mogła
zagrozić. Jednak pewnego dnia w jej celi pojawia się Współlokator – chłopak w
jej wieku, który kogoś jej przypomina. Kiedy po niedługim czasie okazuje się,
że pobyt w szpitalu był jedynie testem, a Adam, którego Julia zaczęła uważać za
przyjaciela, pracuje dla człowieka, który wkrótce staje się jej największym
wrogiem, dziewczyna ma niemały problem, bo Warner ma wobec niej niezbyt
przyjazne zamiary a Adam najwyraźniej coś ukrywa…
… i oczywiście już po kilku czy kilkunastu dniach okazuje
się, że Adam jest na zabój zakochany w Julii a Julia bezgranicznie kocha Adama.
Nie mogłoby być inaczej. Choć tego typu powieści obecnie chyba nie mogą obejść
się bez wątku miłosnego, ten przedstawiony w „Dotyku Julii” wydał mi się dość
przerysowany, powiedziałabym nachalny, uparcie wpychający się na pierwszy plan
i nierzadko przesłaniający ważniejsze dla powieści wydarzenia. Wiem, że to nosi
znamiona narzekania, ale dobrze, ja rozumiem, że ona go kocha, że on kocha ją,
zapamiętałam za pierwszym razem, przypominanie mi o tym co chwilę było całkowicie
zbędne. Jakby tego było mało, właściwie po kilku dniach znajomości bohaterowie
tak się kochają, że od razu lądują w łóżku (na razie w tym sensie całkowicie
dosłownym, ale…). Tyle narzekania. Na razie.
Chociaż nie. Największym problemem z „Dotykiem Julii” jest
to, że jest to powieść bardzo nierówna, tak bym to określiła. Na samym początku
autorka w jakiś sposób zainteresowała mnie historią dziewczyny, choć niezbyt
oryginalną, to jednak dość ciekawą, by po kilkunastu stronach zmusić mnie do
zastanowienia się, po co ja to w ogóle czytam. I tak przez całą opowieść. Raz
miałam ochotę rzucić książkę w kąt (ale dzielnie znosiłam te momenty), by za
chwilę nie móc się oderwać od lektury pochłonięta rozwojem wydarzeń. Za to
zakończenie… Jak dla mnie tylko jeszcze pogorszyło sytuację. Nie wiem więc, jak
tę książkę odebrać. Czy była dobra, czy wręcz przeciwnie? Trudno też mi
stwierdzić, których momentów było więcej.
Sam pomysł na historię Julii mógłby być interesujący, gdyby
nie to, że opowieść bazuje dość mocno na znanych wszystkim schematach i filmach
(mnie oprócz X-menów skojarzyła się jeszcze „Fantastyczna Czwórka”). Na
początku trudno też było mi się wczuć w narrację powieści, bo mimo że historię opowiadała
sama Julia, posługiwała się ona momentami tak poetyckimi wyrażeniami i
porównaniami, że aż się człowiek zaczynał zastanawiać, czy ona rzeczywiście
jest nastolatką potrafiącą zabijać ludzi dotykiem, której życie skupiało się do
tej pory na wizytach w sądach, u kuratorów i policji, czy poetką z powołania. Właściwie
nie jest to jakaś wielka niedogodność, której należałoby się szczególnie mocno
czepiać, ale mnie osobiście momentami kazało przewracać oczami. Co innego,
gdyby to był trzecioosobowy narrator. Choć poza tym nie mogę na nic więcej
narzekać.
Autorka posługuje się (poza momentami natchnienia,
oczywiście) dość prostym językiem, w obrazowy sposób przedstawiając nam tak
otoczenie Julii, jak i ją samą. Bohaterowie na szczęście nie są bezpłciowi,
wzbudzają (choć niewielkie) emocje i mimo że Adam i główny wróg Julii – Warner
– nie zostali jakoś szczegółowo przedstawieni, wiemy o nich na tyle dużo, by
nie zniknęli nam gdzieś w tłumie postaci zajmujących drugi plan. Tym, czego
trochę mi brakowało, to jakieś szersze wyjaśnienie katastrofy, która dotknęła
nasz świat, przez co trudne do odgadnięcia stały się podstawy takich a nie
innych zachowań postaci, zarówno tych pozytywnych jak i ich przeciwników.
Zabiegiem, który zwraca uwagę jest przekreślanie niektórych słów, a czasem i
całych zdań, a także częste powtarzanie niektórych wyrażeń, co prawdopodobnie
wskazuje na emocje głównej bohaterki.
Szczerze powiedziawszy jestem… rozczarowana. Na samym
początku, w okolicach premiery powieści byłam święcie przekonana, że to będzie
coś superekstrałał, a choć mój zapał studziły później kolejne recenzje, cały
czas liczyłam na to, że jednak będzie lepiej. Niestety, choć historia Julii
miała potencjał i to niemały, tak samo kolejna dystopijna wizja świata, autorce
nie udało się w pełni go wykorzystać. „Dotyk Julii” nie jest powieścią złą, a
raczej dość przeciętnym czytadłem, które może stanowić jako taką rozrywkę, choć
tej można by z powodzeniem poszukać gdzie indziej. Tym razem nie polecam, ale
też nie odradzam – być może znajdzie się ktoś, kto takie powieści lubi i nie
przeszkadzają mu występujące w niej wady, tym razem w moim odczuciu niestety
liczniejsze niż zalety. Zakończenie powieści zdecydowanie wskazuje na to, że
będzie jakiś ciąg dalszy, ale ja jeszcze zastanowię się nad tym, czy warto tę
historię kontynuować.
[Otwarte 2012, 330 str.]
15 komentarze:
Uwielbiam tą książkę ;)
Pozdrawiam!
Wydawało mi się po opisie, że będzie to naprawdę dobra książka, ale po recenzji widzę, że to tylko złudzenie, więc raczej sobie tą książkę daruję ;)
Zaczęłam czytać tę książkę wczoraj, ale okazało się, że brakuje ponad 30 stron, także muszę poczekać na wymianę egzemplarza... Trochę mnie to zirytowało, ponieważ początek mnie zaintrygował, choć te dziwne relacje Julii z Adamem faktycznie wydawały się przerysowane. W każdym razie, głębiej wypowiem się kiedy już przeczytam całą lekturę :D
Również się rozczarowałam tą książkę. W większość zgadzam się z Twoją recenzję. Brakowało mi informacji na temat katastrofy i nowego świata. Wątek miłosny był zbyt nachalny, a Adam to taki ideał, w ogóle go nie polubiłam. Tylko Waren fajny :3 Mi te poetyckie metafory bardzo przeszkadzały, to było wręcz śmieszne i żenujące, niczego nie można powiedzieć normalnie, tylko trzeba tworzyć pozory głębi :/
Zdaje sobie już w pełni sprawę, że nie jest to "superekstrałał" (podoba mi się to określenie), ale i tak przeczytam.
Mam w planach tę książkę, choć nie spodziewam się szaleństwa :)
Tak, jak ty byłem przekonany o tym, że książka będzie super hitem, ale sam nie wiedziałem czy ją kupić czy nie, dlatego poczekałem na recenzje czytelników. Gdy dowiedziałem się jaka jest prawda, odroczyłem kupienie książki a twoja recenzja utwierdza mnie w fakcie, że lektura nie jest aż tak niesamowita, a szkoda :cc
Uhuhu nareszcie ktoś tak samo rozczarowany jak ja! Również uważam, że książka nie jest jakimś super czytadłem. Raczej przeciętna :) Pomysł był dobry, z wykonaniem gorzej, a szkoda.
Od jakiegoś czasu mam w planach tę książkę, gorzej z ich realizacją ;)
Hmm, też spodziewałem się czegoś świetnego, szkoda więc, że nie jest to nic specjalnego. Ale przeczytam kiedyś żeby to sprawdzić, bo już mnie wystarczająco ta książka zaintrygowała.
Książkę mam od dawna na "liście życzeń", więc pewnie kiedyś ją przeczytam :)
Czytałam w oryginale i była w sumie całkiem całkiem, ale mogła być znacznie lepsza.
Hm.. sama nie wiem, na początku miałam na nią wielką ochotę, jednak mój zapał zgasł już jakis czas temu. Niemniej jak się na nia natknę to z chęcią przeczytam mimo wszystko i przekonam sie czy do mnie trafi xd
W zupełności się z Tobą zgadzam :) Liczyłam na coś ciekawszego i bardziej nowatorskiego :/ Jednak sam pomysł ma naprawdę spory potencjał dlatego z miła chęcią sięgnę po kontynuację. Kto wie, może okaże się znacznie lepsza.
A zapowiadał się taki wielki fenomen, a tu się okazuje,że książka nie jest taka wspaniała. Mimo tego muszę sięgnąć i sama sprawdzić;)
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]