Być może to jeszcze nie piekło, ale na pewno jego przedsionek.
Przy okazji niedawnego dzielenia się wrażeniami z lektury
pierwszej części „Czarnych snów” narzekałam, że muszę znów czekać na ciąg
dalszy. Nastąpił on jednak nieco szybciej niż się spodziewałam, na szczęście, i
ponownie udałam się w podróż do Przygranicza. Oj, wiele można o tym zakątku
powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest tu miło i sympatycznie. Paweł Kornew
stworzył świat, choć bardzo przypominający ten nasz, jednocześnie różniący się
od niego; zarazem interesujący i śmiertelnie niebezpieczny, z wręcz
zapierającymi dech w piersiach zimowymi krajobrazami, jednak spod puszystego
śniegu może nagle wyskoczyć jakieś „niewiadomoco” i nieuważnego podróżnika
potraktować jak lunch… A ja, jakoś tak dziwnie, lubię tam wracać…
Bo tu jest Przygranicze, nie internat dla grzecznych panienek. Jeszcze niedawno liczyło się tylko przetrwanie, teraz ludzie skoczyli sobie do gardeł w walce o władzę.
A miał być tak pięknie… Sopel miał wrócić tu tylko na
chwilę, ale coś nie wyszło. A w Forcie, głównym mieście Przygranicza, wrze.
Odmieńcy zaczynają się buntować. Ktoś zabija mutanty, wyrywa im kręgosłupy a z
nich produkuje eliksiry, pozwalające zwykłym ludziom stać się potężnymi magami.
„Magister”, który pomagał zwiększyć magiczne moce został „podrasowany”, a
wszystkich, którzy mieli jakikolwiek kontakt z producentami, ucisza się na
zawsze. I gdzieś między tym wszystkim plącze się nasz Śliski, który po drodze musi
jeszcze odnaleźć pewien magiczny artefakt, a im szybciej tym lepiej. Dla niego.
O co tu biega, chciałbym wiedzieć. Na tym świecie nic nie jest za darmo, za wszystko trzeba zapłacić. Nie do wiary, abym miał po prostu takie szczęście. A jeśli tak, to całkiem do dupy. Szczęście to kapryśne stworzenie i w każdej chwili może pomachać rączką na pożegnanie.
No cóż, niewiele mogę napisać o tej książce, czego nie
napisałam jeszcze o innych. Paweł Kornew po raz kolejny pokazuje, że nie jest
jakimś tam bardzo przeciętnym czy początkującym autorem, a kimś, kto z
pewnością zasługuje na uznanie i słowa podziwu. Kolejne przygody Sopla znów
przedstawione zostały w sposób ciekawy i, trzeba to przyznać, bardzo
realistyczny, tak by czytelnik nawet przez chwilę nie odczuł, że to wszystko
jest tylko wytworem wyobraźni pisarza, który po raz kolejny serwuje nam
rozrywkę na bardzo wysokim poziomie. I niech nikogo nie zwiedzie ta pozorna
prostota fabuły. Kornew cały czas kluczy gdzieś pomiędzy faktami i
podejrzeniami, raczy czytelnika pozornymi wskazówkami i kiedy wydaje mu się, że
już, już wie, kto jest mordercą, autor za pomocą kilku nagłych zwrotów akcji i
kolejnych faktów pokazuje mu, że po raz kolejny się pomylił, że znów wpadł w
zastawioną na niego pułapkę. Dobrym rozwiązaniem jest też to, że czytelnik
niczego nie dowiaduje się przed głównym bohaterem, a raczej towarzyszy mu w
czasie poszukiwania wskazówek dotyczących mordercy uzbrojony w jedynie kilka
raczej niepozornych wiadomości, które mogłyby przydać się Soplowi, a o których
ten albo zapomniał, albo nie zwrócił na nie uwagi.
Sopel. Dla przyjaciół Śliski. Dla reszty wyjątkowo szorstki. Takiego, jeśli już się czepiać, to od razu walić z pełnej garści.
O postaci głównego bohatera też nie można powiedzieć
właściwie nic nowego. Sopel nadal jest facetem, który nie daje sobie w kaszę
dmuchać, jeśli trzeba potrafi, porządnie przywalić i jeśli ktoś ma wobec niego
złe zamiary, powinien najpierw dwa razy zastanowić się, zanim podejmie się
jakiejkolwiek próby unieszkodliwienia Śliskiego, bo ten, jeśli już zejdzie z
tego świata, to na pewno w towarzystwie kilku wrogów. I jak zwykle ma kłopoty,
ale do tych chyba już się przyzwyczaił. Autor bardzo realnie ukazał
czytelnikowi sylwetkę zarówno głównego bohatera, jak i tych pobocznych.
Właściwie wszystko tu zostało opisane bardzo precyzyjnie i realistycznie, co
razem z prostym, obrazowym językiem, jakim posługuje się autor, pozwala na
jeszcze lepsze zgłębienie historii Śliskiego.
Druga część „Czarnych snów” trzyma poziom poprzednich części i
aż żal myśleć o tym, że to już przedostatnie spotkanie z Soplem. Jeśli ktoś
czytał poprzednie tomy, z pewnością nie trzeba go namawiać i bez tego sięgnie i
po tę część. Natomiast jeśli ktoś jeszcze nie zna tej serii, to cóż… Na pewno
nie są to książki dla każdego, bo ten realizm, jaki serwuje nam Kornew dotyczy
również wszelkiego rodzaju scen przemocy, a to nie każdemu może się spodobać.
Jeśli jednak ktoś nie stroni od tego typu książek, sięgnięcie po tę serię może
być dobrym pomysłem.
[Fabryka Słów 2012, 380 str.]
4 komentarze:
O kurcze, już same te cytaty wywołują ciarki! Bardzo chętnie zapoznam się z tą książką, ale najpierw muszę sięgnąć po jedynkę.
Piękny szablon! Może się skuszę.:)
JAKOŚ NIE NABRAŁAM OCHOTY NA CYKL :)
Już zarezerwowałam pierwszy tom w bibliotece.
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]