9 grudnia 2011

Protektorat parasola #3: Bezgrzeszna - Gail Carriger


Alexia Tarabotti vel lady Maccon to postać co najmniej niezwykła, która może i ma co nieco wspólnego z damą, ale to, że chodzi w sukniach, uczestniczy w balach i zna zasady etykiety, jeszcze o niczym nie świadczy. Będąc córką Włocha, Alexia najwyraźniej odziedziczyła po nim, prócz urody, również temperament, a jej upór, cięty język, bezpośredniość wykluczająca jakąkolwiek dyskrecję i zamiłowanie do nowinek technologicznych są znane w całym Londynie. Kiedy po ślubie z hrabią Connalem stała się osobą wysoko postawioną w społeczeństwie, oprócz nazwiska nie zmieniło się w niej właściwie nic więcej. Ale to chyba dobrze…


Alexia po „drobnej utarczce” z mężem, wraca do rodzinnego Londynu, gdzie znosić musi narzekania sióstr i krzywe spojrzenia mijanych w mieście ludzi. Jej najlepszy przyjaciel, który zaproponował jej schronienie po tym, jak rodzina dała jej do zrozumienia, że i oni nie chcą mieć z nią nic wspólnego, nagle znika w tajemniczy sposób, zostawiając po sobie tylko równie tajemniczą wiadomość. Niedługo potem, Alexia wraz ze swoją świtą wyrusza na kolejną „wycieczkę” a jej celem tym razem są Włochy i zakon templariuszy. Wydaje się, że tylko zakonnicy są w stanie pomóc jej rozwiązać problem z „dzieciofelerem”, który tak właściwie nie ma prawa istnienia. Jednak Alexia nie zdaje sobie sprawy z tego, że próbując dowiedzieć się czegoś więcej o swojej „przypadłości”, wpakuje się w jeszcze większe kłopoty…

Tak jak pisałam ostatnio, byłam mocno zaskoczona zakończeniem „Bezzmiennej”, ale autorce udało się wyjść z tego cało, akcja jak była ciekawa, tak ciekawa została, a Alexia, pomimo dzieciofeleru nie przestała prowadzić nieco awanturniczego trybu życia. Po raz kolejny wplątała się w dość nieprzyjemną przygodę, a ludzie, którzy mogliby jej pomóc najchętniej zrobiliby z niej okaz doświadczalny. Razem z Alexią do akcji ponownie wkracza poznana w poprzednim tomie madame Lefoux – zaskakująca kobieta-wynalazca, chadzająca w spodniach, opiekująca się londyńskim sklepem z kapeluszami, która jest personą, trzeba przyznać, bardzo interesującą, skrywającą niejedną tajemnicę i asa…, pardon, coś jakby wyrzutnię zatrutych strzałek w rękawie. Towarzyszy im także małomówny lokaj rodziny Tarabottich i poznany po drodze zegarmistrz, za którego pomocą udaje im się uciec przed ścigającymi ich wampirami. Komu jak komu, ale pani Carriger złej kreacji postaci nie można zarzucić. Wszyscy bohaterowie są barwni i sympatyczni, nie sprawiają też wrażenia pustych lalek, pozbawionych wszelkich uczuć czy też nieśmiertelnych superbohaterów. Wszystkich ich lubi się już od samego początku, a kiedy któraś z postaci skradnie nam serce, z pewnością nie dostaniemy go z powrotem. Możecie mi wierzyć, gdyby Alexii czy lordowi Akeldamie udało się wyjść z kart książki, byłabym pierwsza do zaprzyjaźniania się z nimi.

Pani Carriger po raz kolejny pokazała wielką klasę i niesamowite wręcz poczucie humoru. Żadna scena, żadne słowo w książce nie jest wymuszone, naturalność zachowań i wypowiedzi bohaterów aż bije po oczach. Zarówno „Bezgrzeszna” jak i pozostałe części serii są doskonałą odskocznią od szarości codziennego życia i idealnym wręcz lekarstwem na zły humor, co potwierdza mimowolny uśmiech rozkwitający na twarzy i napady szaleńczego rechotu, i to nie tylko podczas czytania książki, ale także w czasie wspominania przygód Alexii. Ta opowieść kręcąca się wokół dzieciofeleru, wampirów, mechanicznych biedronek i pesto zapewni masę świetnej zabawy wszystkim, bez względu na płeć, wiek czy zainteresowania. Fabuła jest interesująca, a mimo występujących w niej wampirów i wilkołaków, wnosi do literatury steampunkowej coś świeżego; zadowoleni będą zarówno ci miłujący przygodę i wartką akcję, jak i osoby szerokim łukiem omijające książki z wątkiem miłosnym – to akurat w „Protektoracie Parasola” jest wątkiem pobocznym, do tego poprowadzonym bardzo ciekawie, który ani na chwilę nie przyćmiewa właściwej akcji powieści. Autorka pisze lekko i zajmująco, a książka wciąga na długie godziny, nie pozwalając nam na oderwanie się od niej przed skończeniem lektury, wspaniale opisana XIX-wieczna Europa dodaje smaczku rozgrywającym się w tej epoce wydarzeniom, tworząc niesamowity, wręcz namacalny klimat, który jeszcze uprzyjemnia lekturę. A zakończenie po raz kolejny właściwie zmusza do sięgnięcia po kolejny tom, jednak na tą przyjemność będziemy musieli jeszcze poczekać, gdyż czwarta część przygód Alexii nie została wydana w Polsce, choć ci bardziej zdesperowani mogą zaopatrzyć się w wersję anglojęzyczną. ; )

„Bezgrzeszna” jest wspaniałą kontynuacją „Bezzmiennej”, książką równie dobrą, jak jej dwie poprzedniczki. Wykreowany przez autorkę świat i postaci, a także ciekawa fabuła i wyciekający ze stron humor to coś, czemu po prostu nie można się oprzeć. Cała seria, czy raczej wydane dotąd w Polsce jej trzy tomy, z pewnością są powieściami godnymi uwagi. Zwłaszcza teraz, kiedy pogoda skutecznie zniechęca nie tylko do wychodzenia na dwór, ale także robienia czegokolwiek. Wiec jeśli i Was grudniowa aura doprowadza do szału i wpędza w stany depresji, lektura książek Gail Carriger jest na to doskonałym lekarstwem! Co nie znaczy, że nie można ich czytać latem. A są to z pewnością takie lektury, które czytane wielokrotnie, za każdym razem będą doprowadzać do bólu brzucha i mięśni twarzy. Wspaniała zabawa gwarantowana!

[Prószyński i S-ka 2011, 320 str.]

6 komentarze:

kasandra_85 pisze...

Cały cykl mam w planach i już nie mogę się doczekać kiedy wpadnie mi w ręce:)
Pozdrawiam!!

Emily pisze...

Eh ja nawet jeszcze nie zaczęłam czytać pierwszej części.. grzecznie czeka na moim stosiku, a ja jeszcze nie miałam czasu się za nią zabrać. Ale skoro tak dobrze oceniasz, muszę się jej w końcu bliżej przyjrzeć :)

Klaudia pisze...

Niedługo skończę "Bezduszną" - jak na razie czyta się świetnie, na pewno sięgnę po kolejne tomy :)

Anonimowy pisze...

Bardzo zachęcająca recenzja! Kasandra_85: cały cykl jest w księgarniach, proponuję się zaopatrzyć ;-) w moim empiku widziałam parę sztuk.

Varia czyta pisze...

ta seria już od dawna za mną chodzi i mam nadzieję, że z czasem uda mi się ją dopaść i bliżej poznać :)

Deana pisze...

Nie słyszałam jeszcze o tej serii, ale na pewno nie przejdę obok niej obojętnie ;)

Prześlij komentarz

Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]