Alexia Tarabotti vel lady Maccon to postać co najmniej
niezwykła, która może i ma co nieco wspólnego z damą, ale to, że chodzi w
sukniach, uczestniczy w balach i zna zasady etykiety, jeszcze o niczym nie
świadczy. Będąc córką Włocha, Alexia najwyraźniej odziedziczyła po nim, prócz
urody, również temperament, a jej upór, cięty język, bezpośredniość wykluczająca
jakąkolwiek dyskrecję i zamiłowanie do nowinek technologicznych są znane w
całym Londynie. Kiedy po ślubie z hrabią Connalem stała się osobą wysoko
postawioną w społeczeństwie, oprócz nazwiska nie zmieniło się w niej właściwie
nic więcej. Ale to chyba dobrze…
Alexia po „drobnej utarczce” z mężem, wraca do rodzinnego
Londynu, gdzie znosić musi narzekania sióstr i krzywe spojrzenia mijanych w
mieście ludzi. Jej najlepszy przyjaciel, który zaproponował jej schronienie po
tym, jak rodzina dała jej do zrozumienia, że i oni nie chcą mieć z nią nic
wspólnego, nagle znika w tajemniczy sposób, zostawiając po sobie tylko równie
tajemniczą wiadomość. Niedługo potem, Alexia wraz ze swoją świtą wyrusza na
kolejną „wycieczkę” a jej celem tym razem są Włochy i zakon templariuszy. Wydaje
się, że tylko zakonnicy są w stanie pomóc jej rozwiązać problem z
„dzieciofelerem”, który tak właściwie nie ma prawa istnienia. Jednak Alexia nie
zdaje sobie sprawy z tego, że próbując dowiedzieć się czegoś więcej o swojej
„przypadłości”, wpakuje się w jeszcze większe kłopoty…
Tak jak pisałam ostatnio, byłam mocno zaskoczona
zakończeniem „Bezzmiennej”, ale autorce udało się wyjść z tego cało, akcja jak
była ciekawa, tak ciekawa została, a Alexia, pomimo dzieciofeleru nie przestała
prowadzić nieco awanturniczego trybu życia. Po raz kolejny wplątała się w dość
nieprzyjemną przygodę, a ludzie, którzy mogliby jej pomóc najchętniej zrobiliby
z niej okaz doświadczalny. Razem z Alexią do akcji ponownie wkracza poznana w
poprzednim tomie madame Lefoux – zaskakująca kobieta-wynalazca, chadzająca w
spodniach, opiekująca się londyńskim sklepem z kapeluszami, która jest personą,
trzeba przyznać, bardzo interesującą, skrywającą niejedną tajemnicę i asa…,
pardon, coś jakby wyrzutnię zatrutych strzałek w rękawie. Towarzyszy im także
małomówny lokaj rodziny Tarabottich i poznany po drodze zegarmistrz, za którego
pomocą udaje im się uciec przed ścigającymi ich wampirami. Komu jak komu, ale
pani Carriger złej kreacji postaci nie można zarzucić. Wszyscy bohaterowie są
barwni i sympatyczni, nie sprawiają też wrażenia pustych lalek, pozbawionych
wszelkich uczuć czy też nieśmiertelnych superbohaterów. Wszystkich ich lubi się
już od samego początku, a kiedy któraś z postaci skradnie nam serce, z
pewnością nie dostaniemy go z powrotem. Możecie mi wierzyć, gdyby Alexii czy
lordowi Akeldamie udało się wyjść z kart książki, byłabym pierwsza do
zaprzyjaźniania się z nimi.
Pani Carriger po raz kolejny pokazała wielką klasę i
niesamowite wręcz poczucie humoru. Żadna scena, żadne słowo w książce nie jest
wymuszone, naturalność zachowań i wypowiedzi bohaterów aż bije po oczach.
Zarówno „Bezgrzeszna” jak i pozostałe części serii są doskonałą odskocznią od
szarości codziennego życia i idealnym wręcz lekarstwem na zły humor, co potwierdza
mimowolny uśmiech rozkwitający na twarzy i napady szaleńczego rechotu, i to nie
tylko podczas czytania książki, ale także w czasie wspominania przygód Alexii.
Ta opowieść kręcąca się wokół dzieciofeleru, wampirów, mechanicznych biedronek
i pesto zapewni masę świetnej zabawy wszystkim, bez względu na płeć, wiek czy
zainteresowania. Fabuła jest interesująca, a mimo występujących w niej wampirów
i wilkołaków, wnosi do literatury steampunkowej coś świeżego; zadowoleni będą
zarówno ci miłujący przygodę i wartką akcję, jak i osoby szerokim łukiem
omijające książki z wątkiem miłosnym – to akurat w „Protektoracie Parasola”
jest wątkiem pobocznym, do tego poprowadzonym bardzo ciekawie, który ani na
chwilę nie przyćmiewa właściwej akcji powieści. Autorka pisze lekko i
zajmująco, a książka wciąga na długie godziny, nie pozwalając nam na oderwanie
się od niej przed skończeniem lektury, wspaniale opisana XIX-wieczna Europa
dodaje smaczku rozgrywającym się w tej epoce wydarzeniom, tworząc niesamowity,
wręcz namacalny klimat, który jeszcze uprzyjemnia lekturę. A zakończenie po raz
kolejny właściwie zmusza do sięgnięcia po kolejny tom, jednak na tą przyjemność
będziemy musieli jeszcze poczekać, gdyż czwarta część przygód Alexii nie
została wydana w Polsce, choć ci bardziej zdesperowani mogą zaopatrzyć się w
wersję anglojęzyczną. ; )
„Bezgrzeszna” jest wspaniałą kontynuacją „Bezzmiennej”, książką
równie dobrą, jak jej dwie poprzedniczki. Wykreowany przez autorkę świat i
postaci, a także ciekawa fabuła i wyciekający ze stron humor to coś, czemu po
prostu nie można się oprzeć. Cała seria, czy raczej wydane dotąd w Polsce jej
trzy tomy, z pewnością są powieściami godnymi uwagi. Zwłaszcza teraz, kiedy
pogoda skutecznie zniechęca nie tylko do wychodzenia na dwór, ale także
robienia czegokolwiek. Wiec jeśli i Was grudniowa aura doprowadza do szału i
wpędza w stany depresji, lektura książek Gail Carriger jest na to doskonałym
lekarstwem! Co nie znaczy, że nie można ich czytać latem. A są to z pewnością
takie lektury, które czytane wielokrotnie, za każdym razem będą doprowadzać do
bólu brzucha i mięśni twarzy. Wspaniała zabawa gwarantowana!
[Prószyński i S-ka 2011, 320 str.]
6 komentarze:
Cały cykl mam w planach i już nie mogę się doczekać kiedy wpadnie mi w ręce:)
Pozdrawiam!!
Eh ja nawet jeszcze nie zaczęłam czytać pierwszej części.. grzecznie czeka na moim stosiku, a ja jeszcze nie miałam czasu się za nią zabrać. Ale skoro tak dobrze oceniasz, muszę się jej w końcu bliżej przyjrzeć :)
Niedługo skończę "Bezduszną" - jak na razie czyta się świetnie, na pewno sięgnę po kolejne tomy :)
Bardzo zachęcająca recenzja! Kasandra_85: cały cykl jest w księgarniach, proponuję się zaopatrzyć ;-) w moim empiku widziałam parę sztuk.
ta seria już od dawna za mną chodzi i mam nadzieję, że z czasem uda mi się ją dopaść i bliżej poznać :)
Nie słyszałam jeszcze o tej serii, ale na pewno nie przejdę obok niej obojętnie ;)
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]