Pewnie nie raz, nie dwa słyszeliście w mediach coś na temat
poszukiwań planety, na której możliwe byłoby życie i przemieszczenie tam części
ludzi. Próbowaliście kiedyś wyobrażać sobie tę planetę? Czy myśląc o drugiej
Ziemi macie przed oczami obraz wielkich miast z kilkudziesięciopiętrowymi
wieżowcami, potężnymi fabrykami i spieszącymi się nie wiadomo dokąd ludźmi? Czy
raczej sielski obrazek pól, łąk i stojących gdzieniegdzie drewnianych
domeczków, gdzie rytm życia człowieka wyznaczany jest przez czas siania zboża,
orki czy wykopów? Jak tam jest? Ciepło, zimno, tak jak u nas? Może kiedyś się
tego dowiemy, przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać. A kiedy już
nadejdzie ta chwila, trzeba będzie jakoś najpierw na tę planetkę dotrzeć…
Niedaleka przyszłość. Specjalistom udało się odnaleźć gdzieś
w kosmosie planetę bardzo przypominającą naszą Ziemię, więc decydują się na
wysłanie tam grupy ludzi, których zadaniem będzie zbadanie planety i
zaludnienie jej. Siedemnastoletnia Amy wraz z rodzicami zdecydowała się na tę
podróż, ale o ile matka i ojciec mogą się do czegoś przydać na miejscu, ona w
kartotece opisana zostaje jako „zbędna”. Pełna złych myśli dziewczyna decyduje się dać się
zamrozić i przeczekać trzystuletni rejs „Błogosławionym”, okazuje się jednak,
że niedane jej będzie spędzić tych trzech wieków w komorze hibernacyjnej.
Pewnego dnia ktoś wyłącza zasilanie w jej komórce i gdyby nie szybka reakcja
Doktorka i młodego chłopaka, dziewczyna pewnie by nie przeżyła. Teraz zmuszona
jest przystosować się do życia w sztucznie stworzonym na pokładzie
„Błogosławionego” światku, wśród identycznie wyglądających ludzi, z wielką
lampą pod sufitem mającą zastąpić słońce, za towarzystwo mając jedynie
Starszego, który jest nią zafascynowany. Niestety już niedługo okaże się, że
jej największym problemem wcale nie jest to, że gdy jej rodzice się obudzą, ona
będzie starsza od nich…
Szczerze powiedziawszy, na początku dość nieufnie
podchodziłam do tej książki. Niby sam pomysł fajny, jakiś inny, ale ten wątek
romantyczny… Lecz skoro wszyscy tak chwalili ten tytuł, musiałam na własne oczy
przekonać się, nad czym tak się wszyscy zachwycają. Na początku było ciężko,
ale ani się obejrzałam, a z pierwszej strony zrobiła mi się setna, dwusetna, a
po kilku godzinach na widok ostatniej strony otworzyłam szerzej oczy. Nawet nie
zauważyłam, kiedy książka, która miała mi się przecież nie spodobać,
najzwyczajniej w świecie się skończyła. A ja chciałam jeszcze! Mogę chyba
stwierdzić, że to jedno z większych zaskoczeń w tym roku.
Najbardziej chyba spodobała mi się (albo raczej nie
spodobała) przedstawiona w powieści wizja świata i życia na pokładzie
„Błogosławionego”, pod rządami Najstarszego. Gdzie ten, kto ma inne zdanie niż
reszta jest szaleńcem, nikt nie myśli indywidualnie, a słowa przywódcy uważane
są wręcz za święte, ludzie w okresie godów parzą się na ulicach i polach jak
zwierzęta a dzieciom dosłownie wstrzykuje się talenty, by nie wyrosły na
głupców. Beth Revis z pewnością stworzyła świat dość mocno różniący się od tych
spotykanych w tego typu powieściach, przerażający w swej prostocie, wywołujący
ciarki na plecach. Z jednej strony są przecież ludzie, którzy urodzili się na
statku i nie mają pojęcia, jak wygląda normalne życie, nie wiedzą, że to, co
robią jest w jakiś sposób złe, a z drugiej Najstarszy, pragnący mieć pełną
kontrolę nad „Błogosławionym” i jego mieszkańcami, pomagający sobie substancją
przytępiającą zmysły i myśli. Może dziwnie to zabrzmi, ale momentami wręcz
współczułam Amy, że musi żyć w takim świecie.
Beth Revis stworzyła historię inną od innych, z ciekawą
fabułą, prędką akcją i odrobią tajemniczości, dzięki której „W otchłani” staje
się jeszcze lepszą lekturą. Co chwilę bohaterowie trafiają na kolejne zagadki,
których rozwiązanie wcale nie jest oczywiste, a czytelnik świetnie się bawi,
wraz z Amy i Starszym odkrywając kolejne tajemnice „Błogosławionego”. Dzięki
sugestywnym opisom jeszcze lepiej możemy poznać środowisko, w którym przyszło
żyć głównej bohaterce, a wprowadzenie do powieści dwutorowej narracji było
strzałem w dziesiątkę, bo w ten sposób możemy poznać zarówno uczucia Amy jak i
Starszego. Sami bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani, a choć mnie Amy
na początku trochę denerwowała, po niedługim czasie ta niechęć mi przeszła. Na
szczęście autorka nie zwróciła uwagi jedynie na pierwszoplanowe postaci i
pozostałe osoby odgrywające w powieści jakąś ważniejszą rolę zostały dokładnie
przedstawione czytelnikowi, by ten nie miał wrażenia obcowania jedynie z
kartonowymi postaciami.
Uważam, że „W otchłani” jest książką zdecydowanie godną
polecenia, szczególnie tym, którzy lubią tego typu powieści i znajdują
przyjemność w czytaniu czegoś innego niż historie o wampirach czy innych
nadnaturalnych istotach. :) Przedstawiona przez Beth Revis wizja przyszłości jest
przecież bardzo prawdopodobna, już teraz ludzi szukają drugiej Ziemi, na której
można by się osiedlić i kto wie czy nie będzie to wyglądało właśnie w taki
sposób. Jeśli ktoś jeszcze tej książki nie czytał, to serdecznie polecam jak
najszybciej nadrobić zaległości, tym bardziej, że niedługo ukaże się w Polsce
drugi tom. Ja już nie mogę się doczekać. :)
[Wydawnictwo Dolnośląskie 2012, 392 str.]
7 komentarze:
Książka bardzo mi się podobała i również nie mogę się doczekać kolejnego tomu :)
Nie czytałam, ale planuję - zobaczymy, jakie na mnie zrobi wrażenie ;)
Mnie się baardzo podobała ;D
Muszę ją w końcu dorwać! Same pozytywne recenzje no! :D
Czytałam, książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie ;-)
Czytałam i bardzo mi spasowało, wiele tajemnic i niedomówień. Czekam na kolejną część :)
Po prostu muszę przeczytać tę książkę.
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Każdy kolejny komentarz sprawia mi masę radości, więc jeśli już tu jesteś, Czytelniku, zostaw po sobie choć mały ślad, bo to dla Ciebie piszę. :) Uważaj jednak na słowa - wypowiedzi zawierające nieuzasadnione wulgaryzmy czy obraźliwe treści będą od razu usuwane.
Osobników anonimowych proszę o podpisywanie się, niech wiem, do kogo w razie czego się zwracam.
Dziękuję! :]